Merkel zabiegała dziś o mandat niemieckiego parlamentu, upoważniający ją do zgody na ustalenia wieczornego szczytu strefy euro. Ma on podjąć m.in. decyzje o zwiększeniu zdolności pożyczkowej Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej z obecnych 440 mld euro do 1-2 bln euro poprzez tzw. lewarowanie, czyli zwiększanie możliwości kapitałowych funduszu bez zwiększenia jego środków z kasy państw strefy euro. EFSF to główny instrument, jakim dysponuje strefa euro, by zapobiec rozlaniu się greckiego kryzysu na inne kraje, jak Włochy czy Hiszpania. Celem jest zbudowanie "muru ochronnego", który zmniejszy niebezpieczeństwo "zakażenia się" kolejnych krajów kryzysem zadłużenia - tłumaczyła Merkel. Według niej udział Niemiec we wzmocnionym EFSF nie wzrośnie powyżej obecnej kwoty 211 mld euro. Zastrzegła jednak, że nie można wykluczyć wzrostu ryzyka dla Niemiec, związanego z odpowiedzialnością za niespłacone zobowiązania krajów zagrożonych bankructwem. - Ryzyko to jest jednak do przyjęcia. Można powiedzieć nawet, że nie do przyjęcia oraz nieodpowiedzialne byłoby, gdybyśmy nie podjęli tego ryzyka. Lepszej i rozsądniejszej alternatywy nie widzę - powiedziała Merkel. - Sytuacja jest bardzo trudna i jej rozwiązanie wymaga wytrwałości - przyznała Merkel, dodając, że nie ma prostych rozwiązań obecnych problemów. - Świat patrzy na Niemcy i Europę, czy jesteśmy gotowi i czy możemy sprostać odpowiedzialności - powiedziała Merkel, ostrzegając: "Jeśli upadnie euro, upadnie Europa. Tak nie może się zdarzyć". Niemiecka kanclerz podkreśliła także, że konieczne jest znaczne zwiększenie udziału sektora prywatnego w restrukturyzacji długu greckiego. Zastrzegła jednak, że "samo darowanie długów nie rozwiąże problemów Grecji". - Konsekwentnie wprowadzane muszą być bolesne reformy strukturalne. W przeciwnym razie pomimo restrukturyzacji zadłużenia niebawem znów będziemy w miejscu, gdzie jesteśmy dziś - powiedziała. Pożądane byłoby również - dodała - ustanowienie "stałego nadzoru" nad realizacją greckich reform. - Chcemy, by Grecja szybko stanęła na nogi i uczynimy wszystko, by było to możliwe - zapewniła niemiecka kanclerz. Jak podkreśliła, ważnym celem jest także naprawienie błędów, popełnionych w przeszłości przy konstruowaniu unii walutowej. Dlatego - powtórzyła Merkel - konieczne są zmiany w traktatach UE, by skuteczniej egzekwować przestrzeganie przez państwa dyscypliny budżetowej. - Albo usuniemy błędy konstrukcyjne unii walutowej teraz, albo nigdy. Jeśli uda nam się to teraz, to wykorzystamy szanse, wypływające z obecnego kryzysu. W przeciwnym razie poniesiemy porażkę - powiedziała. Chodzi o "lepsze zakotwiczenie kultury stabilności" w traktatach, w tym możliwość interwencji w przypadkach, gdy państwo członkowskie notorycznie łamie zasady dyscypliny finansowej. Zdaniem Merkel niezdyscyplinowany kraj członkowski powinien ponosić odpowiedzialność przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. - Zmiany traktatów są zawsze ryzykowne i trudne, ale są też najlepszą drogą, by zapobiec podziałowi UE na strefę euro i pozostałe kraje. Jeśli to się nie uda, powstanie konieczność zawarcia przez kraje strefy euro wiążących traktatów między sobą. Ja tego nie chcę i nie uważam, że jest to rozsądne, bo wiele państw chce jeszcze przystąpić do euro - powiedziała Merkel. Konieczność uzyskania przez niemiecki rząd mandatu od komisji budżetowej bądź - w wyjątkowych przypadkach - całego Bundestagu przed szczytem strefy euro wynika z orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, potwierdzonego potem w przyjętej pod koniec września ustawie. Trybunał zażądał wzmocnienia wpływu parlamentu na decyzje UE, które mają skutek dla budżetu państwa.