- Ale mam nadzieję, że obecność ponad setki szefów państw i rządów jednak da konferencji potrzebny impuls. Konferencja kopenhaska jest decydującym testem, czy uda nam się wkroczyć na nową ścieżkę globalnego rozwoju. Bardzo wielu ludzi na świecie będzie się nam przyglądać - podkreśliła Merkel. Jak dodała, niepowodzenie wiąże się z ryzykiem "dramatycznych szkód, które w szczególności dotkną najuboższe państwa, ale nikt się przed nimi nie uchroni". - Zawsze wskazuje się na to, że ochrona klimatu wiele kosztuje, ale rzadko mówi się o kosztach zaniechania działań - oceniła. Zdaniem Merkel kluczowe jest podjęcie przez wszystkich uczestników szczytu zobowiązania do ograniczenia wzrostu globalnej temperatury o maksimum 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z okresem przedindustrialnym. - Jeśli to się nie uda, konferencja w Kopenhadze zakończy się porażką - dodała. Według niemieckiej kanclerz obecne deklaracje krajów uprzemysłowionych, dotyczące ograniczenia emisji CO2 nie są wystarczające. UE nadal jest gotowa zmniejszyć do 2020 roku emisje o 20 proc. w porównaniu poziomem z 1990 r. - A jeśli inne państwa postawią sobie porównywalne cele, powiemy, że jesteśmy w stanie osiągnąć redukcję o 30 proc. - powiedziała Merkel. Dodała jednak, że oferta USA zmniejszenia emisji CO2 o 4 proc. wobec 1990 roku nie jest dość ambitna. Także kraje o wschodzących gospodarkach, przede wszystkich Chiny i Indie, powinny podjąć wysiłki na rzecz walki z ociepleniem klimatu. - Bez nich nie ograniczymy wzrostu temperatur do 2 stopni Celsjusza - przyznała. Merkel zaapelowała również do uczestników szczytu w Kopenhadze o przyjęcie mechanizmu finansowania walki z globalnym ociepleniem w najuboższych państwach świata. Zapewniła, że uczyni wszystko, by uchronić szczyt klimatyczny przed niepowodzeniem.