"Decyzja (o momencie wyjścia z UE) należy do Wielkiej Brytanii. Wychodzę z założenia, że Brytyjczycy chcą zrealizować wynik (czwartkowego) referendum. Szczerze mówiąc nie powinno to trwać w nieskończoność, ale nie będę się spierała z powodu krótkiej zwłoki" - powiedziała Merkel w Poczdamie. "Ważne jest to, że dopóki Wielka Brytania nie złożyła wniosku (o wyjście z UE) i dopóki umowa nie została podpisana, kraj ten jest nadal pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej ze wszystkimi prawami i obowiązkami" - podkreśliła szefowa niemieckiego rządu. Jak dodała, premier David Cameron potwierdził, że tak właśnie jest. Pytana, czy negocjacje z Londynem będą prowadzone w taki sposób, by "odstraszyć" ewentualnych naśladowców, Merkel zaznaczyła, że termin "odstraszanie" jest w tym kontekście nie na miejscu. "Jestem przekonana, że Europa jest wartością dodaną, a żaden kraj europejski nie jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami, przed jakimi stoimy" - tłumaczyła kanclerz. UE umożliwia nam obronę naszych interesów w skali globalnej - dodała. Dlatego nie sądzę, żeby podczas rokowań z Londynem byłoby trzeba odstraszać innych - zaznaczyła. Merkel zapewniła, że rozmowy z W. Brytanią będą "rzeczowe". Przypomniała, że Brytyjczycy pozostaną partnerem w NATO, G7 i G20, a dla niektórych krajów europejskich partnerem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. "Wspólny fundament wartości pozostaje" - uważa szefowa niemieckiego rządu. Ministrowie spraw zagranicznych sześciu krajów UE będących prekursorami integracji europejskiej (Niemcy, Francja, Włochy, Holandia, Belgia i Luksemburg) wezwali wcześniej Wielką Brytanię do jak najszybszej realizacji decyzji o Brexicie. Negocjacje w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE powinny zacząć się "jak najszybciej" - powiedział szef dyplomacji Niemiec Frank-Walter Steinmeier, występując po sobotnim spotkaniu w Berlinie, poświęconym przyszłości Unii po Brexicie. Z Berlina Jacek Lepiarz Zobacz także: