"To barbarzyński atak, który musi zostać wyjaśniony. Stosowanie broni chemicznej to zbrodnia wojenna" - powiedziała szefowa rządu na konferencji prasowej we wschodnich Niemczech. Jak dodała, istnieją przesłanki, z których wynika, że za atak odpowiadają siły syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. "To skandal, że nie pojawiła się żadna rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ (w tej sprawie), a ci, którzy się jej sprzeciwiali, muszą być świadomi, jaką biorą na siebie odpowiedzialność" - podkreśliła Merkel. Niemiecka polityk odmówiła skomentowania słów prezydenta USA Donalda Trumpa, który na pytanie prasy, czy atak w Chan Szajchun to przekroczenie "czerwonej linii", odparł, że atak "przekroczył wiele, wiele linii". Głosowanie nad rezolucją odroczone Podczas pilnego posiedzenia RB ONZ w środę odroczono głosowanie w sprawie projektu rezolucji potępiającej atak chemiczny, aby dać Zachodowi czas na negocjacje z Rosją, która jest sojuszniczką reżimu w Damaszku. Według oenzetowskich dyplomatów głosowanie nad projektem złożonym przez Waszyngton, Paryż i Londyn może się jednak odbyć jeszcze w czwartek. Moskwa uznała, że rezolucja w zaproponowanym kształcie jest "nie do przyjęcia" i przedstawiła własny projekt. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci. USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły syryjskiego prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.