- Obecnie nie ma powodu znosić tych sankcji - oceniła szefowa niemieckiego rządu w Berlinie. Przeprowadzone w niedzielę wybory do władz separatystycznych republik w obwodzie donieckim i ługańskim Merkel określiła jako nielegalne. Zdaniem niemieckiej kanclerz Moskwa powinna wywrzeć silniejszą presję na separatystów. - Rosja nie angażuje się (w rozwiązanie konfliktu) w stopniu, jakiego byśmy sobie życzyli - powiedziała. Władze w Berlinie niezmiennie dążą do dyplomatycznego rozwiązania konfliktu, jednak "nielegalne wybory" na wschodzie Ukrainy pokazują, "jak trudno jest nawet utrzymać zawarte już porozumienia" - podkreśliła Merkel. Warunki tzw. Protokołu Mińskiego, podpisanego 5 września przez Ukrainę, Rosję i OBWE, muszą zostać dotrzymane - zaznaczyła. Eksperci na Ukrainie wskazują, że sytuacja na wschodzie Ukrainy może zaostrzyć się po niedzielnych wyborach, nieuznawanych przez Kijów i Zachód. We wtorek wybory te będą głównym tematem posiedzenia RBNiO, które prezydent Petro Poroszenko zwołał na godziny popołudniowe. Podkreślił, że prorosyjscy bojownicy odrzucili tym samym polityczną drogę uregulowania kryzysu na wschodniej Ukrainie. Nowa szefowa unijnej dyplomacji Włoszka Federica Mogherini poparła sankcje, jednocześnie jednak podała w wątpliwość ich skuteczność. Wyraziła obawę, że wybory w Donbasie mogą oznaczać ostateczne fiasko porozumienia z Mińska. - Faktem jest, że sankcje wpływają na rosyjską gospodarkę i że rosyjskie kierownictwo oraz jego otoczenie odczuwają ich skutki. Nie znamy jednak odpowiedzi na pytanie, czy Moskwa zmieni z tego powodu swoją politykę - zauważyła Mogherini w wywiadzie, jakiego udzieliła sześciu gazetom europejskim w poniedziałek z okazji objęcia stanowiska w Brukseli.