W wystąpieniu na konferencji Zrzeszenia Niemieckich Pracodawców Merkel podkreśliła, że aby zażegnanie kryzysu było możliwe, to z jednej strony poszczególne kraje członkowskie strefy euro muszą "odrobić swoje zadania domowe", zaś z drugiej - należy nadrobić to, czego zaniechano wprowadzając euro. - Chodzi mianowicie o mocniejszą współpracę fiskalną i polityczną, przynajmniej w strefie euro - powiedziała. - Pochopnie zarzuca się nam, że chcemy dzielić UE. Chcę powiedzieć wyraźnie: nie chcemy tego. Wszystko, co proponujemy, będzie zaproponowane tak, by mógł przyłączyć się każdy, kto zechce uczestniczyć we wzmacnianiu integracji - powiedziała Merkel. Jako przykład takich działań otwartych na wszystkie kraje UE podała pakt fiskalny o wzmacnianiu dyscypliny budżetowej, który podpisało 25 spośród 27 krajów UE, a nie tylko państwa eurolandu. - Nie wolno nam zapominać, że celem wprowadzenia euro nie było zatrzymanie się na 17 krajach członkowskich (strefy wspólnej waluty). Celem było, by pewnego dnia możliwie wszystkie państwa UE zaakceptowały euro jako swoją walutę - dodała. Słowa Merkel to reakcja na wyrażane w niektórych krajach spoza eurolandu, w tym Polskę, obawy, że takie pomysły, jak budżet centralny strefy euro czy unia bankowa przypieczętują podział na Europę dwóch prędkości. Zdaniem niemieckiej kanclerz zacieśnianie integracji w strefie euro nie powinno zatrzymać się na wzmocnieniu dyscypliny budżetowej, ale musi iść dalej w kierunku koordynacji polityki gospodarczej i harmonizacji albo przynajmniej zbliżenia poziomów konkurencyjności gospodarek krajów euro. - Nie zdołamy trwale uodpornić unii walutowej na zewnętrzny szok, jeśli konkurencyjność gospodarek państw członkowskich będzie kompletnie różna - powiedziała Merkel. Oceniła, że UE pokonała już "spory odcinek na mozolnej drodze" walki z kryzysem, chociaż nie dotarła jeszcze do końca. - Wiele w Europie poszło naprzód - powiedziała Merkel. Jej zdaniem rząd Hiszpanii z zapałem realizuje reformy, służące konsolidacji finansów i wzmocnieniu pozycji konkurencyjnej gospodarczej tego kraju. - Sporo można mówić o Grecji, ale i tam dużo się dzieje. Może wolniej, niż sobie wyobrażaliśmy i może nie tak wydajnie, jak byśmy sobie życzyli. Ale coś się zmieniło w sposobie myślenia - oceniła. Merkel odrzuciła również pojawiające się zagranicą komentarze, że Niemcy powinny podnieść u siebie koszty pracy, aby możliwe było zbliżenie poziomu konkurencyjności gospodarek krajów euro. - Uważam, że to zła rada. Gdybyśmy to zrobili, nie patrząc na rynki światowe, osłabilibyśmy swoją pozycję konkurencyjną - dodała. W swoim przemówieniu Merkel nie odniosła się do pomysłów zacieśnienia współpracy w strefie euro, o których poinformował we wtorek niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble w drodze z powrotnej z podróży do Azji. Opowiedział się on m.in. za nadaniem komisarzowi UE ds. walutowych większych kompetencji, w tym prawa do wetowania projektów budżetów krajów członkowskich, jeśli nie spełniają zasad dyscypliny finansowej. Zdaniem Schaeublego należałoby też uelastycznić zasady głosowania w Parlamencie Europejskim, tak by w sprawach dotyczących tylko określonych grup krajów, jak strefa euro czy obszar Schengen, mogli wypowiadać się tylko eurodeputowani z krajów, których te decyzje bezpośrednio dotyczą. Jego zdaniem już na najbliższym szczycie w czwartek i piątek UE powinna rozpocząć dyskusję o zmianie traktatu. - Musimy podjąć bardziej zdecydowane kroki na drodze do unii fiskalnej. (...) Musimy wykorzystać szansę (jaka powstała w wyniku zadłużenia w strefie euro i finansowego kryzysu) - powiedział Schaeuble, cytowany przez agencję Reuters. Z Berlina Anna Widzyk