Najnowsza wystawa, zatytułowana "Heimatweh" ("Tęsknota za ojczyzną"), stanowi połączenie trzech wcześniejszych odrębnych wystaw fundacji Centrum przeciwko Wypędzeniom. "Połączyliśmy to wszystko, co może oznaczać pojęcie stron ojczystych, także w znaczeniu emocjonalnym" - powiedziała Steinbach, prezentując dziennikarzom nową wystawę. Jej zdaniem tematyka wypędzeń wciąż jest "wielkim placem budowy także w niemieckiej świadomości narodowej". Pierwsza część to ekspozycja "Die Gerufenen" ("Wezwani"), która przedstawia historię niemieckiego osadnictwa w Europie Środkowej i Wschodniej, drugą część stanowi głośna wystawa "Wymuszone drogi" z 2006 r., ukazująca historię ucieczek i wysiedleń Niemców w czasie II wojny światowej i po niej, jak również losy innych narodów europejskich, które w XX wieku doświadczyły przymusowych wysiedleń, deportacji i czystek etnicznych, w tym Polaków. Trzecia część nowej wystawy dotyczy problematyki integracji wysiedlonych po wojnie Niemców w nowej ojczyźnie. Dodatkowym elementem nowej ekspozycji jest galeria portretów i krótkich biografii znanych w Niemczech osobistości, które są wypędzonymi, późnymi przesiedleńcami albo ich potomkami. Są wśród nich m.in.: były prezydent Niemiec Horst Koehler, którego rodzice pochodzili z Besarabii, urodzony we Wrocławiu polityk socjaldemokracji i wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse czy też pochodzący z Opola piłkarz Miroslav Klose, jako przedstawiciel tzw. późnych przesiedleńców. "Pokazujemy, że tożsamość dzisiejszych Niemiec została ukształtowana także przez tych, którzy przybyli tu jako wypędzeni" - tłumaczyła szefowa BdV. Na konferencji prasowej Steinbach przypomniała, że w 2006 r. przemówienie z okazji inauguracji wystawy "Wymuszone drogi" wygłosił Joachim Gauck, który w niedzielę został prezydentem RFN. "Mówił, że był bardzo przygnębiony tym, iż w dawnej NRD w ogóle nie wolno było mówić o losie wypędzonych, co było dla wielu ludzi wielkim ciężarem. Joachim Gauck nie jest obojętny na tematykę wypędzeń i jest na nią otwarty. Nie sądzę, aby teraz się przestraszył i pozwolił, by dyskusja na te tematy po prostu ucichła" - powiedziała szefowa BdV. Media spekulują, że nowa wystawa fundacji Centrum przeciwko Wypędzeniom może wywołać protesty w Turcji. Porusza bowiem również temat wypędzeń Ormian z Imperium Osmańskiego w latach 1915-1917, określając tamte wydarzenia jako ludobójstwo. Według wielu historyków w wyniku operacji w tureckim regionie Anatolia w latach 1915-1917, zaplanowanej przez ówczesne władze Turcji, mogło zginąć nawet 1-1,5 mln ludzi. Ankara utrzymuje, że w Anatolii podczas pierwszej wojny światowej zginęło do 500 tys. Ormian, ale nie byli oni ofiarami eksterminacji, lecz chaosu, w jakim pogrążyło się imperium osmańskie w ostatnich latach istnienia. Niedawno doszło do poważnych napięć w stosunkach turecko-francuskich, gdy francuski parlament uchwalił ustawę o karaniu osób publicznie negujących ludobójstwo Ormian. Steinbach zaznaczyła w poniedziałek, że już w 2006 r. na wystawie "Wymuszone drogi" mówiono o ludobójstwie Ormian, ale wówczas nie było żadnej reakcji tureckich władz. "Muszę powiedzieć otwarcie, że bardzo irytuje mnie to, iż tureckie władze w nowych podręcznikach do historii usprawiedliwiają los Ormian i do dziś nie ma zrozumienia, co Imperium Osmańskie wyrządziło Ormianom, ale także Asyryjczykom i Chaldejczykom. Łatwiej byłoby po prostu powiedzieć, że to, co się wtedy działo, nie było w porządku. Takiego przesłania Turcji brakuje" - powiedziała szefowa BdV.