Nie padła jednak odpowiedź na najważniejsze obecnie pytanie - skąd wziąć pieniądze na ratowanie krajów eurolandu z problemami finansowymi. Wspólne ustalenia obejmują między innymi sankcje dla krajów, które przekraczają dozwolone wskaźniki, czy wpisanie do konstytucji zasady dyscypliny finansowej. Przywódcy Francji i Niemiec ustalili też, że nie będzie emisji euroobligacji, czy przymuszania Europejskiego Banku Centralnego do interwencji. Zaproponowane reformy, by zostały uzgodnione, wymagają czasu, przynajmniej kilku miesięcy, a przy zmianach traktatowych wprowadzenie ich w życie zajmie ponad rok. Tymczasem strefie euro, pogrążonej w kryzysie tego czasu zaczyna brakować i potrzebne są natychmiastowe decyzje. Zatem spotkanie w Paryżu przełomu nie przyniosło. - To jest tylko jeden krok na drodze do stabilizowania sytuacji. Musimy poczekać na unijny szczyt i zobaczyć jaki sygnał zostanie wysłany. Jeśli reakcja będzie stanowcza i zapadną decyzje dotyczące unii fiskalnej i większego wsparcia z Międzynarodoweo Funduszu Walutowego, być może wtedy Europejski Bank Centralny sam ogłosi, że zwiększa interwencje, to jest szansa że rynki uspokoją się, przynajmniej na jakiś czas - powiedział Polskiemu Radiu ekspert brukselskiego Centrum Polityki Europejskiej Janis Emmanuilidis. Dla Polski w ustaleniach z Paryża jest ważne to, że nowa unia fiskalna będzie otwarta także dla krajów spoza strefy euro. - Cieszę się , że ten nasz punkt widzenia został zaakceptowany, że większa koordynacja może odbywać się tylko przy otwartych drzwiach dla krajów, które w przyszłości mają przyłączyć się do euro - powiedział Polskiemu Radiu minister do spraw europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Choć nie wiadomo jeszcze na jakich warunkach Polska miałaby przystąpić do nowego układu, czy byłaby na przykład zdolna spełnić kryteria i czy w ogóle by się jej to opłacało.