- Będziemy podejmować wysiłki, by nie zniszczyć istniejących stosunków gospodarczych (z Ukrainą). Z naszej strony żadnych inicjatyw w tym kierunku nie będzie - powiedział Czałyj. Wyraził przy tym nadzieję, że Sewastopol "płynnie" przejdzie spod jurysdykcji ukraińskiej do rosyjskiej. - Będziemy się starali, by nie ucierpieli na tym ludzie po obu stronach przesmyku krymskiego (perekopskiego, który łączy półwysep z Ukrainą kontynentalną). Mamy ogromną nadzieję, że władze w Kijowie uznają w końcu, że to, co się stało, jest nieodwracalne i trzeba się jakoś dogadywać - podkreślił. W poniedziałek deputowani (radni) Sewastopola przyjęli uchwałę o przyłączeniu go do Federacji Rosyjskiej. O przyjęcie do Rosji poprosiły także władze Krymu, który w poniedziałek ogłosił niepodległość państwową. Sewastopol formalnie nie jest częścią należącej do Ukrainy Autonomicznej Republiki Krymu i podlega bezpośrednio władzom w Kijowie na prawach obwodu. Czałyj zapewnił jednocześnie, że Sewastopola posiada plan na wypadek braku chęci współpracy ze strony Ukrainy. - W takiej sytuacji będziemy się opierali na zasobach Federacji Rosyjskiej - oświadczył. Eksperci wskazują, że Krym związany jest z Ukrainą w tak wielu kluczowych sferach, że bez współpracy z nią będzie mu bardzo trudno przetrwać. Z Ukrainy pochodzi 99 proc. artykułów spożywczych, a główne źródło dochodów - turystyka - aż w 75 proc. zapewniają jego mieszkańcom przyjezdni z Ukrainy. Kijów kontroluje także system bankowy na półwyspie i telefonię, obsługiwaną przez operatorów kijowskich. Poważnym problemem dla półwyspu jest zależność od surowców z Ukrainy. O ile Krym może polegać na własnych zasobach, jeśli chodzi o wodę pitną, o tyle wodę do nawadniania pól musi sprowadzać przez kanał północno krymski. To niezbędne, gdyż północna część półwyspu jest niemal pustynią. Ponadto zależność od energii elektrycznej z Ukrainy wynosi aż 80 proc.