Meksykańscy żołnierze zabili w piątek w granicznym mieście Nuevo Laredo [Nuevo Laredo - miasto w północno-wschodnim <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-meksyk,gsbi,4248" title="Meksyku" target="_blank">Meksyku</a>, w stanie Tamaulipas, nad rzeką Rio Grande, naprzeciw amerykańskiego miasta Laredo] 12 członków kartelu narkotykowego dysponujących bronią stosowaną w armii meksykańskiej i przebranych w wojskowe mundury. Przedstawiciele służby bezpieczeństwa stanu Tamaulipas twierdzą, że uzbrojeni strzelcy, ubrani w mundury wojskowe, zaatakowali przed świtem oddział żołnierzy ochraniający lokalne lotnisko. Lokalne media podały, że ofiary były prawdopodobnie członkami kartelu północno-wschodniego, regionalnego gangu, który jest pozostałością po potężnym kartelu Los Zetas. Ta grupa przestępcza uznawana jest za jedną z najbardziej brutalnych w Meksyku. Przyjmuje się, że kartel utworzono pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to kartel El Gulf wynajął grupę byłych komandosów sił powietrznodesantowych w celach ochrony i zwalczania konkurencyjnych gangów. Wojsko nie poinformowało o swoich stratach podczas akcji. Również w piątek w centralnym stanie Guanajuato zostało zabitych pięciu policjantów - poinformował Reutersa sekretarz bezpieczeństwa stanu. W środę przestępcy zabili 27 osób w ośrodku rehabilitacji narkomanów, w innej części Guanajuato. Było to jedno z najbrutalniejszych zabójstw dokonanych od czasu, gdy 19 miesięcy temu objął swój urząd prezydent Andres Manuel Lopez Obrador, zobowiązując się do ograniczenia rekordowego poziomu przemocy w kraju. Liczba zabójstw w Meksyku osiągnęła nowy rekord w ubiegłym roku, prawie 26 tysięcy, i nadal rośnie. Rok ubiegły był rekordowy, najgorszy od 20 lat, tj. od czasu, gdy w Meksyku zaczęto prowadzić statystki zabójstw.