Przedstawiciel UNHCHR Rupert Colville napisał w oświadczeniu, że urząd "jest zaniepokojony licznymi wyzwaniami i przeszkodami, o których eksperci napisali w swym raporcie". Wezwał meksykański rząd do "poważnego rozważenia" zaleceń niezależnego panelu ekspertów. Zbadanie sprawy zaginionych studentów zleciła im komisja ds. praw człowieka Organizacji Państw Amerykańskich. Colville ocenił, że praca, jaką wykonali międzynarodowi eksperci, była bezcenna i zaapelował do rządu Meksyku, by przeanalizował nowe tropy w śledztwie, o jakich poinformowano w raporcie. Także rzecznik Departamentu Stanu USA John Kirby wyraził nadzieję, że meksykański rząd uwzględni sugestie ekspertów w sprawie dochodzenia. "Apelujemy o zakończenie pełnego i przejrzystego śledztwa w sprawi zaginionych studentów i postawienie przed sądem wszystkich odpowiedzialnych osób" - powiedział. Tysiące ludzi na ulicach We wtorek ok. 2 tys. osób przeszło ulicami miasta Meksyk, domagając się wzięcia przez władze pod uwagę rekomendacji ekspertów dotyczących nowych kierunków tego dochodzenia. Adwokat rodzin zaginionych studentów Vidulfo Rosales uważa, że obecność ekspertów w kraju "dodała śledztwu impetu", a rodzinom dała "nadzieję na to, że możliwe jest ukaranie winnych". W niedzielnym raporcie eksperci zarzucili rządowi meksykańskiemu utrudnianie pracy i uniemożliwianie ustalenia prawdy. Twierdzą, że biuro prokuratora generalnego nie zezwoliło im na ponowne rozmowy z 17 oskarżonymi o zbrodnię ani nie umożliwiło zdobycia w szybkim tempie innych ważnych informacji. Według ekspertów oskarżeni najpewniej byli torturowani, a kluczowe dowody nie zostały odpowiednio zbadane. Wątpliwa wersja wydarzeń Eksperci podali w wątpliwość rządową wersję wydarzeń z końca września 2014 roku. Wynika z niej, że studenci zaginęli po starciach z lokalną policją w czasie demonstracji w mieście Iguala w stanie Guerrero na południowym wschodzie kraju. Według władz skorumpowana policja przekazała ich członkom gangu narkotykowego. Ci zamordowali studentów, zwłoki spalili na wysypisku śmieci, a szczątki rozsypali w pobliskiej rzece. Zdaniem ekspertów jest niemożliwe, aby zwłoki studentów zostały spalone, gdyż na miejscu nie ma dowodów na tak wielkie pogorzelisko. Według rządu przestępcy wzięli studentów za członków rywalizującego kartelu. Inna wersja mówi o tym, że burmistrz Iguali, który obecnie jest w więzieniu, poprosił lokalną policję, by zajęła się studentami, gdyż obawiał się, że zakłócą oni wiec polityczny jego żony. Opór władz Eksperci ustalili m.in., że chociaż lokalna policja jest odpowiedzialna za zniknięcie studentów, to śledztwem powinni być objęci także członkowie federalnej policji. Międzynarodowa grupa twierdzi, że zaczęła napotykać opór prokuratury w styczniu. Dopiero tydzień temu, gdy kończyli raport, eksperci otrzymali dziesiątki oświadczeń, chociaż o większość z nich prosili wiele miesięcy wcześniej. Nie mieli już czasu, by przeanalizować nowe dokumenty. Agencja Reutera podała w ubiegłym tygodniu, że meksykańska armia nie przekazała ekspertom kluczowych dowodów, w tym zdjęć i nagrań ze starć policji ze studentami. Nie zostali oni też dopuszczeni do żołnierzy, którzy w noc zaginięcia studentów byli na służbie.