Tuż po swoim wyborze w 2006 roku Calderon wysłał na wojnę z kartelami 50 tys. żołnierzy. To, co udało mu się tym ruchem osiągnąć, to nasilenie przemocy. Według ostatnich szacunków od początku jego kadencji w mafijnych porachunkach zginęło 47 tys. ludzi. Ponad 7 tys. zginęło w pierwszej połowie 2012 roku, co oznacza wzrost o 10 proc. w porównaniu z zeszłym półroczem - stwierdza raport sporządzony przez Lantia Consultants. Jeśli ten trend utrzyma się do listopada, kiedy Calderon opuszcza swoje stanowisko, liczba ofiar za jego kadencji przekroczy granicę 60 tys. - "To wielka przegrana rządu" - komentuje Erubiel Tirado, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Ibero-Amerykańskiego. Narkotykowa przemoc rozlewa się na cały kraj Calderon chwali się, że w trakcie jego urzędowania zabito lub pojmano 22 z 37 "najbardziej niebezpiecznych przywódców przestępczości zorganizowanej". Meksykańscy eksperci podkreślają jednak, że ten sukces okupiono zbyt wysokim kosztem. Raport Eduarda Guerrero opublikowany w lipcowym numerze magazynu "Nexus" stwierdza, że rządowa strategia polowania na przywódców gangów doprowadziła do zwiększonej liczby morderstw, okaleczeń i porwań na terenie całego kraju. Guerrero zauważa, że wcześniej ogniska przemocy koncentrowały się w sześciu z 32 meksykańskich stanów. Ale od 2009 roku arena porachunków mafijnych rozszerzyła się, a przemoc dotarła nawet do największych meksykańskich miast, takich jak Guadalajary, Monterrey i Veracruz, które wcześniej pozostawały w miarę bezpieczne. Według Guerrero "podążanie tą drogą bez oszacowania ryzyka było nieodpowiedzialne". Wiele organizacji pozarządowych, między innymi Amnesty International, zwraca uwagę na liczne przypadki pogwałcenia prawa przez meksykańskie wojsko, które ich zdaniem było słabo przygotowane na podjęcie zadań wyznaczonych mu przez Calderona. Następcy Calderona mają trudne zadanie Tirado przypomina, że gdy Calderon ogłaszał swoją strategię, na ulicach ludzie protestowali przeciwko jego wyborowi. - "Był pod silną presją wzmocnienia swojej pozycji. Po swoich poprzednikach odziedziczył słabą infrastrukturę i nie miał zbyt wielu możliwości" - stwierdza. Felipe Calderon i jego Partia Akcji Narodowej ponieśli dotkliwą porażkę w wyborach z 1 lipca tego roku. Większość komentatorów uważa, że jest ona ściśle związana z przegraną na polu zachowania bezpieczeństwa w kraju targanym brutalną rywalizacją narkotykowych karteli. Ich następcy będą musieli szybko ogłosić, co zamierzają w tej sprawie zrobić. Prezydent elekt Enrique Pena Nieto z Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej, która do utraty władzy w 2000 roku rządziła Meksykiem przez ponad siedemdziesiąt lat, obiecał nową strategię w wojnie z narkotykami. Ma zamiar kłaść nacisk na ochronę zwykłych ludzi zamiast przeprowadzania efektownych aresztowań. Prezydent elekt zadeklarował też, że nie będzie "rozejmów ani zawieszenia broni", co jest zwrotem o 180 stopni w porównaniu z tym, z czego znana była jego partia wcześniej - przymykania oczu na przemyt narkotyków do USA dopóki kartele nie popełniały zbrodni na obszarze Meksyku. Plan Nieto wymaga jednak sprecyzowania szczegółów. Tłum. ML