Oficjalne wyniki wyborów kontestują ugrupowania lewicowe i ich kandydat na prezydenta Manuel Lopez Obrador, który - według tych wyników - przegrał z kandydatem prawicy Enrique Pena Nieto. Lopez Obrador utrzymuje, że jego współpracownicy wykryli naruszenia prawa wyborczego w 113.855 lokalach wyborczych i domaga się przeliczenia wszystkich oddanych głosów. Według danych Federalnego Instytutu Wyborczego, wybory prezydenckie wygrał kandydat Partii Instytucjonalno-Rewolucyjnej (PRI) Enrique Pena Nieto z wynikiem 38,2 proc. głosów, a na drugim miejscu z 31,6 proc. głosów znalazł się Andres Manuel Lopez Obrador, wspólny kandydat Partii Rewolucji Demokratycznej (PRD) i dwóch innych ugrupowań lewicowych. Lopez Obrador już w poniedziałek zapowiedział, że będzie odwoływał się od wyniku głosowania. Na konferencji prasowej ocenił on, że wybory były "nieczyste, nierówne i pełne nieprawidłowości". Oskarżył on Nieto o pogwałcenie prawa wyborczego i kupowanie głosów. Jak poinformował sekretarz Instytutu Edmundo Jacobo, ponownie przeliczone będą kartki z głosami znajdujące się w 54,5 proc. urn wyborczych. Przeliczanie ma się zakończyć do czwartku. Dodatkowo przeliczone będą ponownie głosy w 61 proc. urn w wyborach do Senatu i w 60 proc. urn w wyborach do Izby Deputowanych (izby niższej parlamentu). Pena Nieto wyraził w środę przekonanie, że ponowne liczenie głosów potwierdzi jego zwycięstwo. Według meksykańskiego prawa wyborczego, głosy powinny zostać ponownie przeliczone jeśli ostateczne wyniki "zawierają rozbieżności", jeśli różnica między kandydatami, którzy zajęli pierwsze i drugie miejsce wynosi 1 proc. lub mniej lub jeśli wszystkie głosy w danej urnie zostały oddane na jednego kandydata. W 2006 roku Lopez Obrador, wówczas burmistrz miasta Meksyk, również poniósł porażkę w wyborach prezydenckich, nieznacznie przegrywając z obecnym prezydentem Felipe Calderonem. Wtedy także nie uznał wyników głosowania, twierdząc, że zostały sfałszowane. Przez wiele miesięcy zwolennicy Obradora na jego polecenie blokowali centrum meksykańskiej stolicy, doprowadzając do poważnego kryzysu politycznego w kraju. We wtorek tysiące ludzi ustawiało się w kolejkach do sklepów, aby spieniężyć karty podarunkowe, jakie dostali przed wyborami od PRI. Jak powiedziała agencji Associated Press jedna z kobiet, kartę otrzymała w zamian za kopię swojej legitymacji uprawniającej do głosowania. Podsyca to podejrzenia, że Pena Nieto kupował głosy na dużą skalę - podkreśla agencja Associated Press. Meksykańskie prawo wyborcze nie zakazuje obdarowywania wyborców prezentami, chyba że warunkiem ich otrzymania jest głosowanie na wskazanego kandydata, lub gdy mają one na celu wpłynięcie w inny sposób na wynik wyborów.