Chodzi m.in. o handel narkotykami. Zarzut zabójstwa nie został jeszcze postawiony - pisze agencja Reutera. Cztery osoby aresztowane wcześniej podlegają aresztowi domowemu - dodaje. Jak zauważa Reuters, nazwisko jednego z podejrzanych zamieszczone na liście opublikowanej we wtorek przez prokuraturę jest zbieżne z nazwiskiem szefa policji w miasteczku Janos w stanie Chihuahua w północnej części kraju. Lokalna prasa sugerowała, że komendant policji z Janos był opłacany przez kartel narkotywy La Linea i to on zorganizował morderstwo rodziny LeBaron. Do masakry doszło w regionie, w którym walczą ze sobą kartele narkotykowe - na pograniczu stanów Chihuahua i Sonora przy granicy z USA. Zginęło w niej dziewięć osób: trzy kobiety i sześcioro dzieci. Jedna dziewczynka uciekła do lasu i zaginęła. Pięcioro dzieci, z których jedno zostało postrzelone, zdołało uciec i dotrzeć do domu. Według lokalnych mediów ofiary należały do rodziny LeBaron, powiązanej ze społecznością mormonów, których przodkowie osiedlili się w północnym Meksyku pod koniec XIX wieku, uciekając z USA przed prześladowaniami ze względu na ich tradycje, m.in. poligamię. Wielu mormonów w Meksyku posiada podwójne obywatelstwo meksykańskie i amerykańskie. Lokalny aktywista i krewny zamordowanych Julian LeBaron opisał wydarzenie jako "masakrę" i dodał, że niektóre ofiary spłonęły żywcem. Dodał, że jego bliscy odnaleźli spalony samochód, w którym były zwłoki. Po kilku godzinach odnaleziono kolejne dwa samochody, w których były ciała dwóch kobiet i dwojga dzieci. Do zdarzenia doszło między stanami Chihuahua i Sonora przy granicy z USA.