Migranci oczekują - jak informuje Associated Press - na meksykańskie wizy tranzytowe lub zezwolenia na czasowy pobyt w Meksyku, czyli tzw. wizy humanitarne. Według dyrektora organizacji pomocowej Ludzie bez granic (hiszp. Pueblo Sin Fronteras) Irineo Mujicy, "karawana" dotrze tylko do miasta Puebla, położonego na południowy wschód od stolicy Meksyku - miasta <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-meksyk,gsbi,4248" title="Meksyk" target="_blank">Meksyk</a>. Grupa około stu mężczyzn odłączyła się w niedzielę od pozostałych i wsiadła do pociągu towarowego jadącego na północ, w kierunku granicy z USA. Podkreśla się, że przepływ migrantów przez terytorium Meksyku na północ jest w tym roku stosunkowo niewielki, w porównaniu z latami 2013-2014, kiedy wszystkie meksykańskie pociągi jadące w kierunku granicy z USA były przepełnione. Trump ostro na Twitterze Jednak prezydent Trump oskarżył w poniedziałek na Twitterze Meksyk, że "robi bardzo mało, jeśli nie NIC, aby zatrzymać przenikanie ludzi przez jego południową granicę, a później do USA". Trump zagroził, że jeśli Meksyk nie zatrzyma migrantów, to "wstrzyma dopływ gotówki i układ NAFTA". "POTRZEBUJEMY MURU" - napisał prezydent (pisownia oryginalna). Meksyk odpowiada Trumpowi Wpis Trumpa spotkał się z negatywną reakcją władz meksykańskich. Sekretarz ds. wewnętrznych Alfonso Navarette Prida oświadczył, że Meksyk "będzie działać suwerennie, stosując własne przepisy imigracyjne, bez nacisku ze strony jakiegokolwiek państwa". Meksykańskie MSZ poinformowało, że migranci z "karawany" będą poddani odpowiedniej procedurze administracyjnej. Zdecydowanie odrzuciło oskarżenia, iż Meksyk "sprzyja nielegalnej imigracji".