Od morza, skąd nadszedł Isidore, nadciągała ściana deszczu i gigantyczne fale. Nadmorskie miasteczko Progreso po kilku godzinach przypominało miasto duchów. Byli jednak też tacy, którzy nie chcieli opuścić swoich domów: Wiem, że będzie jeszcze gorzej, jak już w pełni do nas dotrze. Jednak jestem przekonany, że dam sobie radę ze złą pogodą - powiedział jeden z mieszkańców. Isidore przetoczył się już nad Kubą, pozostawiając po sobie pas zniszczeń i setki rodzin bez dachu nad głową.