Dziennikarze rozmawiali z Jose Sanchezem, gdy już drugą dobę koczował w pobliżu wejścia do placówki. 38-latek tłumaczył, że wyszedł ze szpitala po zakończonym leczeniu, ale nie miał siły iść.Przez sześć dni nikt z pracowników szpitala nie zainteresował się wycieńczonym mężczyzną. Dyrektor placówki uznał, że pacjent nie wymaga dalszego leczenia. Po jego śmierci dyrektor szpitala stracił pracę, jednak nie wiadomo, czy w tej sprawie ktoś usłyszy zarzuty. Sprawą zajęła się prokuratura.