Dwudniowe seminarium, poświęcone współpracy sędziów rodzinnych i mediatorów z Polski i Niemiec w zakresie prawa rodzinnego i opiekuńczego, odbywało się pod patronatem ministrów sprawiedliwości obu krajów Zbigniewa Ćwiąkalskiego i Brigitte Zypries. - Od chwili rozszerzenia Unii Europejskiej nastąpił wzrost liczby transgranicznych konfliktów rodzinnych: polsko-niemieckich, lecz także np. polsko-brytyjskich - powiedziała Manuela Pliżga- Jonarska, zajmująca się międzynarodowymi mediacjami rodzinnymi. Według danych niemieckiego resortu sprawiedliwości, od 2004 roku ponad dwukrotnie wzrosła liczba uprowadzeń dzieci za granicę przez jednego z rodziców mieszanych małżeństw polsko-niemieckich. W 2007 roku zanotowano 42 takie przypadki, podczas gdy w 2004 roku było ich 23. Zdecydowanie częściej dochodzi do uprowadzeń dzieci z Polski do Niemiec (27 przypadków w ubiegłym roku), niż w odwrotnym kierunku. Zdaniem Pliżgi-Jonarskiej, transgraniczne mediacje rodzinne, czyli pomoc w dobrowolnym porozumieniu się pochodzących z różnych krajów rodziców spierających się np. o opiekę nad dzieckiem, czasem pomaga "zapobiec katastrofie", której ofiarą padłoby dziecko. Jest to też metoda szybsza i tańsza niż droga sądowa. - Szacujemy jej koszt na około 10 procent kosztów procesowych - ocenia Pliżga- Jonarska. Jednak - jak dodaje - koszty zawsze ponoszą rodzice, dlatego uczestnicy konferencji we Frankfurcie nad Odrą zaapelowali do władz Polski i Niemiec m.in. o finansowe wsparcie projektów współpracy w zakresie transgranicznych mediacji rodzinnych. Zdaniem sędzi rodzinnej Elżbiety Schubert z Olsztyna, także współpraca sędziów z Polski i Niemiec oraz wymiana informacji może być pomocna w lepszym orzekaniu w konfliktach rodzinnych. - Jeśli uda nam się stworzyć dobrą praktykę, być może wykorzystamy te doświadczenia w sporach rodzinnych z innymi krajami, polsko- włoskich czy polsko-brytyjskich - powiedziała. Uczestnicy konferencji nawiązali także do sprawy nagłaśnianej w minionych latach w mediach, a dotyczącej polskich rodziców, którym po rozwodzie z niemieckim partnerem, tamtejsze urzędy ds. młodzieży (Jugendamt) zabroniły rozmawiania z dziećmi po polsku. W Niemczech działają stowarzyszenia Polaków, którzy czują się poszkodowani przez niemieckie sądy i Jugendamty. Jedno z nich protestuje przeciwko decyzjom tych instytucji podczas różnych odbywających się w Niemczech konferencji i uroczystości z udziałem przedstawicieli polskich władz. Według sędzi Martiny Erb-Kluenemann z Hamm (Nadrenia Północna- Westfalia), w wielu takich sprawach popełniono błędy, ale są to przypadki jednostkowe. Jak powiedziała, w jednej konkretnej znanej jej sprawie istniało podejrzenie o próbę stosowania przemocy psychicznej wobec dziecka. Dlatego Jugendamt nakazał, by spotkanie rodzica z dzieckiem odbywało się tylko w języku niemieckim, aby obecny przy tym pracownik urzędu mógł kontrolować jego przebieg.