Tajne informacje zostały rzekomo ujawnione przez Trumpa podczas jego rozmowy z Ławrowem, w której prezydent USA wspomniał o prawdopodobnej operacji tzw. Państwa Islamskiego z użyciem bomby umieszczonej w laptopie. Według źródeł amerykańskiego dygnitarza cytowanego przez "Washington Post", informacje te pozwalają na ustalenie tożsamości i miejsca pobytu informatora, jak również ustalenie, która z sojuszniczych agencji wywiadowczych przekazała te poufne informacje CIA. Najpoważniejsze zarzuty wobec prezydenta "Washington Post", który wcześniej serią rewelacji doprowadził do dymisji doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna, informuje, że jeden z przedstawicieli aparatu bezpieczeństwa państwa, nie czekając na zakończenie spotkania, wybiegł z Gabinetu Owalnego, aby ostrzec CIA i Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) przed konsekwencjami wypowiedzi prezydenta. Alan Dershowitz, emerytowany profesor prawa i nieprzejednany krytyk Trumpa, w wywiadzie dla niechętnej prezydentowi USA telewizji CNN nazwał rewelacje "Washington Post" "najpoważniejszym w historii zarzutem wysuniętym wobec urzędującego prezydenta". Rewelacjom dziennika zaprzeczyli sekretarz stanu Rex Tillerson i prezydencki doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster, którzy uczestniczyli w spotkaniu w Gabinecie Owalnym Białego Domu w ubiegłą środę. McMaster podczas pośpiesznie zwołanej konferencji prasowej powiedział, że "prezydent nigdy nie omawiał podczas spotkania w Białym Domu szczegółów i metod operacji wywiadu". Po odczytaniu oświadczenia McMaster odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Donald Trump spełnił prośbę Władimira Putina W spotkaniu Trumpa z Ławrowem, które odbyło się dzień po zwolnieniu Jamesa Comeya ze stanowiska dyrektora FBI, uczestniczył także Siergiej Kislak, ambasador Rosji w Waszyngtonie i jeden z głównych bohaterów kontrowersji związanych z kontaktami otoczenia prezydenta USA z przedstawicielami Kremla. Amerykańscy fotoreporterzy nie zostali wpuszczeni na poprzedzającą rozmowy w Białym Domu tradycyjną sesję fotograficzną, co wywołało oburzenie nawet z reguły przychylnej Trumpowi telewizji Fox. W rezultacie zdjęcia roześmianego prezydenta Trumpa i ambasadora Kislaka pojawiły się w amerykańskich mediach za pośrednictwem rosyjskiej agencji TASS. Trump powiedział, że spotkał się z Ławrowem i zgodził na wejście rosyjskich fotoreporterów do Gabinetu Owalnego Białego Domu, bo poprosił go o to podczas rozmowy telefonicznej prezydent Rosji Władimir Putin. Wyznanie amerykańskiego prezydenta skłoniło niektórych komentatorów do publicznych spekulacji czy po spotkaniu Gabinet Owalny został sprawdzony i czy Rosjanie nie zainstalowali w nim podsłuchu. Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski