W przyszłości Putin "nie będzie już musiał brać pod uwagę Ukrainy, która do tej pory była krajem tranzytowym dla gazu. Poza tym układ, na który zgodziły się teraz rządy USA i Niemiec, ma tylko przegranych" - zauważa gazeta. Należą do nich "nie tylko państwa Europy Wschodniej, które są obecnie jeszcze bardziej bezsilne wobec Rosji, ale także prezydent USA Joe Biden, który nie był w stanie wygrać z Niemcami w kwestii Nord Stream 2 i dlatego stoi w obliczu ostrego konfliktu, także z członkami własnej partii". Zdaniem "taz" kanclerz Niemiec Angela Merkel "również może być jednym z przegranych w dłuższej perspektywie: choć umocniła swoją pozycję to relacje zarówno z USA, jak i z europejskimi sąsiadami prawdopodobnie ucierpiały w tym mocarstwowym pokerze, który pozostanie trwałym cieniem na jej kadencji". Kiedy gazociąg okaże się ruiną Gazeta podkreśla, że "ochrona klimatu może również znaleźć się wśród przegranych na tym porozumieniu. Ze względu na wysokie koszty inwestycji Rosja zrobi wszystko, aby przetransportować jak najwięcej gazu do UE i tym samym narazić na szwank jej cele klimatyczne. Aby je osiągnąć zużycie gazu ziemnego musi również gwałtownie spaść w perspektywie średnioterminowej". Rosja "wydaje się stawiać na to, że Europa w końcu nie potraktuje poważnie swoich celów klimatycznych, ponieważ w przeciwnym razie rurociąg nigdy by się nie zwrócił" - pisze "taz". Zdaniem gazety "prawdziwe rozstrzygnięcie, czy Nord Stream 2 okaże się sukcesem, jest dopiero przed nami: jeśli Europa utrzyma swoje cele klimatyczne lub, co byłoby konieczne, jeszcze bardziej je zaostrzy, gazociąg okaże się inwestycyjną ruiną, podobnie jak elektrownie węglowe, które wbrew wszelkim ostrzeżeniom zostały kilka lat temu na nowo podłączone do sieci w Niemczech". Tak więc "w ostatecznym rozrachunku Nord Stream 2 może w ogóle nie być zwycięzcą" - pisze "taz".