Francuski prezydent Emmanuel Macron, premier Luksemburga Xavier Bettel, a także szef belgijskiego rządu Charles Michel spotkali się we wtorek wieczorem w Luksemburgu. Poza tematem przyszłości UE rozmawiali też o ważnej dla Polski kwestii pracowników delegowanych. Macron po zeszłotygodniowym objeździe kilku krajów Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie wyrażono ostrożne poparcie dla jego koncepcji w tej sprawie, otrzymał ze strony przywódców Luksemburga i Belgii pełną akceptację. "Przyjmuję z zadowoleniem propozycje francuskiego prezydenta, aby wzmocnić dyrektywę o pracownikach delegowanych - mówił na wspólnej konferencji prasowej cytowany przez AFP Bettel. "Musimy walczyć z oszustwami i dumpingiem socjalnym we wszystkich obszarach" - dodał. Zdaniem premiera Luksemburga porozumienie w tej sprawie może być wypracowane w październiku. Bettel zgodził się również z Macronem w sprawie koncepcji rozwoju "Europy wielu prędkości". W swoim wtorkowym przemówieniu do francuskich ambasadorów Macron podkreślał, że trzeba myśleć o Europie wielu formatów, "iść dalej z tymi, którzy chcą iść dalej". Zapowiedział też, że po zaplanowanych na wrzesień wyborach do niemieckiego Bundestagu przedstawi nowe propozycje na temat przyszłości UE. Podkreślił, że chce zacieśnienia unii gospodarczej i monetarnej państw trzonu Wspólnoty. Później podczas spotkania w Luksemburgu z równie młodymi co on szefami rządów Macron mówił: "na naszym pokoleniu spoczywa specjalna odpowiedzialność, by przebudować Europę". Jak zauważył wydawany w Brukseli EUobserver, trzej liderzy, których łączy nie tylko to, że są poniżej 45. roku życia, ale też język francuski oraz liberalne poglądy, chcą stworzyć "koalicję dobrej woli", aby zreformować UE. W podobnym tonie sprawę opisuje również belgijski dziennik "Le Soir": "Nadejście nowego pokolenia europejskich liderów, którzy są w podobnym wieku i mają takie same liberalne poglądy, otwiera okno możliwości, by wznowić projekt europejski". Cytowany przez tę gazetę premier Belgii Michel oświadczył zaś w Luksemburgu, nawiązując do "koalicji dobrej woli" na rzecz ambitniejszej UE: "Mamy unikalną szansę, której nie mieliśmy w ostatnich latach". Macron odrzucał we wtorek krytykę koncepcji różnicowania UE, podkreślając, że "ci, którzy myślą, iż Europa wielu prędkości to zdrada Europy, nie wiedzą, jak ona działa obecnie". Wskazał w tym kontekście na strefę euro czy Schengen, jako obszary, w których nie ma wszystkich państw członkowskich. Francuski prezydent nie powiedział, jakie dokładnie chce przedstawić propozycje, ale zaznaczył, że unijni liderzy powinni "zdefiniować cele, chęci i kryteria". "Na tej podstawie stworzymy formaty ad hoc wzmocnionej współpracy, które umożliwią nam pójście w tym samym kierunku" - podkreślił Macron. EUobserver zwraca uwagę, że przez ponowne przywołanie idei Europy wielu prędkości Macron odnawia debatę, która podzieliła kraje członkowskie wcześniej w tym roku przed obchodami 60. rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich. Francja jeszcze za prezydentury Francois Hollande'a, a także Niemcy, opowiedziały się za tą koncepcją, ale kraje m.in. Grupy Wyszehradzkiej, czyli Polska, Czechy, Słowacja i Węgry, wyraziły nią zaniepokojenie. Ostatecznie liderom unijnym udało się wypracować kompromisową wersję deklaracji z Rzymu. "Będziemy działać wspólnie - w zależności od potrzeb w różnym tempie i z różnym nasileniem - podążając jednocześnie w tym samym kierunku, tak jak czyniliśmy to w przeszłości, zgodnie z Traktatami, nie odmawiając tym, którzy zechcą przyłączyć się później. Nasza Unia jest niepodzielona i niepodzielna" - zapisano w tekście deklaracji. Kraje Beneluksu, czyli Belgia, Holandia i Luksemburg, już w lutym podczas szczytu UE na Malcie wydały wspólne stanowisko, w którym stwierdziły, że kraje UE powinny móc podążać różnymi ścieżkami integracji lub zacieśnionej współpracy. Z Brukseli Krzysztof Strzępka