Zazwyczaj były dojone dwie godziny później, jednak po aneksji Krymu przez Rosję miejscowy czas zmieniono na moskiewski. O ile ludzie przyzwyczaili się do "przesuniętych" godzin pracy, o tyle krowy - ani myślą. Udój mleka znacznie zmalał. "Dojarki mogłyby doić krowy później, ale pastuchowie muszą wypędzać bydło na wypas" - skarżyła się dziennikowi emerytowana mieszkanka półwyspu. "Nawet krowy nie chcą żyć według czasu moskiewskiego" - ironizuje rosyjski portal samara.ru.