"Wydawało się, że niespodziewany kompromis europejski (na zeszłotygodniowym szczycie UE) pogodził wszystkich, od Włoch i Austrii po Węgry. Porozumienie europejskie w sprawie opanowania kryzysu migracyjnego okazuje się jednak o wiele bardziej kruche niż triumfalnie ogłaszano" - pisze berliński korespondent "Le Figaro" Nicolas Barotte. Przypomina, że kanclerz Merkel ogłosiła porozumienie z 14 krajami, które zgodziły się na to, by Niemcy odsyłały zarejestrowanych tam wcześniej uchodźców. To, że "kraje Europy Środkowej, Polska, Węgry, Czechy i Słowacja natychmiast zdementowały istnienie takiego porozumienia, dodatkowo podważa pozycję Angeli Merkel" - wskazuje Barotte. W poniedziałek rano radio France Info, niepewne czy dymisja niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera jest definitywna, zapowiadało, że jego odejście "może mieć potencjalnie bardzo poważne konsekwencje dla przyszłości rządu, gdyż wycofanie się CSU z koalicji doprowadzi bez wątpienia do przedterminowych wyborów". W Niemczech nowe wybory nie urządzają żadnej partii z wyjątkiem eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD) - mówił w radiu Europe 1 szef redakcji zagranicznej gazety "Le Journal du Dimanche" Francois Clemenceau. "Radykalna linia szefa MSW to samobójstwo" Jego zdaniem od lat trwa ukryty konflikt Seehofera z Merkel w kwestii migracyjnej. Ale od czasu jak znalazł się w rządzie szef CSU przeszedł z zimnej do gorącej wojny. "Radykalna linia ministra spraw wewnętrznych to samobójstwo" - twierdzi francuski komentator. I dodaje, że "Angela Merkel może liczyć na poparcie Niemców", z których większość, "łącznie z Bawarczykami, popiera rozwiązanie europejskie kryzysu migracyjnego". Według "Le Journal du Dimanche" postępowanie szefa niemieckiego MSW to "zagranie pokerowe", które może mieć bardzo poważne konsekwencje, gdyż "strategia zaostrzania stanowiska (w sprawie migrantów) nie przekonuje wyborców (...)". "W miarę jak CSU zaostrza swój kurs, w sondażach rośnie popularność AfD, która otwarcie delektuje się wewnętrznymi kłótniami konserwatystów" - dodał Clemenceau. Christophe Castaner, francuski minister do spraw kontaktów z parlamentem i przewodniczący prezydenckiej partii LREM, powiedział w poniedziałkowym wywiadzie radiowym, że w Niemczech mamy do czynienia z kryzysem politycznym i "paradoksem jest, że za parawan służy mu nieistniejący obecnie kryzys migracyjny". "Bolesne są czasy dla kraju, który królował w Europie" Minister wysoko ocenił decyzje zeszłotygodniowego szczytu UE, a szczególnie propozycję prezydenta Francji Emmanuela Macrona, by stworzyć "centra kontroli migrantów". Prowadzący wywiad zwrócił uwagę Castanerowi, że "sondaże, wskazują na to, iż 60 proc. Francuzów uważa, że w ich kraju jest zbyt wielu cudzoziemców i wzywa do bardziej restrykcyjnej polityki migracyjnej". "Bolesne są czasy dla kraju, który królował w Europie" - pisze "Le Figaro" w poniedziałkowym komentarzu zatytułowanym "Niemiecka zapaść". "Podczas gdy na zewnątrz Włosi, Austriacy i mieszkańcy Europy Wschodniej zdecydowani są na przepychanie swych poglądów, a wewnątrz czyha AfD, Niemcy poważnie zastanawiają się nad tym, co tworzy ich jedność i tożsamość" - wskazuje dziennik. "To, co dzieje się teraz w Berlinie, jest w równym stopniu ostrzeżeniem dla Angeli Merkel, co dla innych przywódców UE. W palących sprawach, takich jak kryzys migracyjny, ulubiona przez kanclerz polityka 'małych kroczków' jest już niemożliwa. Jeśli przywódcy europejscy nie przyspieszą tempa, wyborcy ponownie ich nie wybiorą" - zauważa "Le Figaro". Z Paryża Ludwik Lewin