"Gdy pierwsze bomby spadły na Kijów, Zachód obiecał poprawę. Nagle stało się jasne, że Rosja Władimira Putina jest krajem nikczemnym. Bałtowie, Polacy i Słowacy mieli rację, gdy przed nią ostrzegali. Widząc w Putinie partnera, Niemcy w szczególny sposób skompromitowały się" - pisze Jan Puhl w komentarzu opublikowanym w portalu tygodnika "Der Spiegel". Autor podkreślił, że po tej wpadce Berlin i inne zachodnie stolice zapowiadały, że będą uważnie słuchać partnerów z Europy Wschodniej. Zachód uznał, że ich doświadczenia mają wartość. "Półtora roku później zapomniano o tym" - stwierdził publicysta "Spiegla", odnosząc się do decyzji podjętych w Wilnie. Zapomniane obietnice Berlina Jan Puhl zaznaczył, że Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej naciskały podczas szczytu NATO na przyznanie Ukrainie "jasnej perspektywy członkostwa". Ich zdaniem, tylko taka konkretna perspektywa mogłaby powstrzymać agresję Putina. Jednak pod wpływem Waszyngtonu i Berlina Sojusz zaoferował Ukrainie niewiele ponad to, co obiecano jej w Bukareszcie w 2008 roku - ocenił dziennikarz "Spiegla". Jego zdaniem Polacy, Bałtowie czy Rumuni byli prawdopodobnie "wstrząśnięci" decyzjami podjętymi w Wilnie nie mniej niż Ukraina. Jan Puhl pisze, że nastroje panujące w tych krajach po szczycie NATO można scharakteryzować w następujący sposób: "My tutaj walczymy dla Zachodu, ale pomimo tego, cały czas nie jesteśmy traktowani poważnie". Stawką jest według "Spiegla" stabilność na kontynencie. Publicysta przypomina, że w 2008 roku Ukraina była krajem skorumpowanym, opanowanym przez oligarchów i bliskim załamania. Atak Rosji jednak odmienił ten kraj. Większość Ukraińców opowiada się za członkostwem w NATO i UE. Wilno zahamuje dążenia Ukrainy na Zachód? Decyzje podjęte w Wilnie mogą zdaniem publicysty zahamować pęd Ukraińców na Zachód. "Walczymy, chcemy się zmienić, ale Zachód wystawia nas do wiatru" - mówi się w Ukrainie. Zdaniem Jana Puhla Polacy i Bałtowie zarzucają zachodnim partnerom, że nie doceniają swojej siły przyciągania i marnują tym samym polityczne szanse. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej wiedzą z własnego doświadczenia, że reformy możliwe są tylko wtedy, gdy możliwa jest droga na Zachód. Ukraińcy będą domagać się od swoich polityków demokratycznych reform, jeżeli będą mieć nadzieję, że doprowadzi to ich na Zachód. Zachód jest dla nich cywilizacyjnym projektem, na który składają się dobre rządy, demokracja, praworządność i dobrobyt. Wyniki szczytu NATO były "słabym przesłaniem" pod adresem matek, które wysłały swoich synów na wojnę z Rosją - pisze Puhl. Zaprzepaszczona szansa Polska, Czechy, Słowacja, Bałtowie należeli do pierwszych krajów, które po upadku Związku Sowieckiego dostały perspektywę wejścia do UE i NATO. Wszystkie one wykorzystały swoją szansę i zbudowały demokratyczne struktury. Dziś UE pomaga walczyć z podkopywaniem demokracji i praworządności - czytamy w "Spieglu". Zdaniem Puhla przykład Bałkanów pokazuje dobrze, co dzieje się z krajami, którym zamknięto drogę na Zachód. Kraje takie jak Serbia czy Bośnia-Hercegowina, z powodu wojny w Jugosławii, późno otrzymały szansę na miejsce w UE. Wszystkie zostały w tyle. Serbia szuka sojuszu z Rosją i Chinami, bo brak jest alternatywy. "Mocarstwa Zachodnie zaprzepaściły w Wilnie szansę na wzmocnienie flanki wschodniej. Berlin i Waszyngton działają strachliwie. W Warszawie i Tallinie uważa się, że (Sojusz) powinien znaleźć sposób wprowadzenia Ukrainy bez obowiązku natychmiastowego zastosowania art. 5. Konieczna byłaby polityczna kreatywność oraz więcej ofert politycznego, wojskowego i ekonomicznego wsparcia, włączenia do struktur NATO i jasny plan członkostwa po wojnie. (Wołodymyr) Zełenski powinien był opuścić Wilno jako prezydent kraju, który jest de facto członkiem NATO. A tak, Ukraina pozostanie nadal petentem, który żebrze o broń" - czytamy w "Spieglu". Deutsche Welle, Redakcja Polska Deutsche Welle *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!