Według informacji dziennika, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA weszła w posiadanie wiadomości elektronicznych wysłanych pomiędzy Moskwą i Londynem tuż po tym, jak Litwinienko, zatwardziały krytyk Kremla, został otruty radioaktywnym izotopem polonu 210 po wypiciu herbaty w pokoju hotelowym w stolicy Wielkiej Brytanii w 2006 roku. Zdobyta korespondencja została przekazana brytyjskim władzom. Ma jednoznacznie wskazywać na powiązania Kremla z zabójstwem Litwinienki, ale dowód ten nie może zostać wykorzystany w sądzie - czytamy w "Daily Telegraph". Wdowa po Litwinience, Marina, zwróciła się do Agencji Bezpieczeństwa Narodowego z prośbą o ujawnienie kompletu dokumentów. Uważa, że z materiałem powinien zapoznać się Robert Owen, sędzia prowadzący przed laty sprawę jej męża. Jednak przedstawiciel agencji Paul Blaskowski oficjalnie nie potwierdził ani nie zaprzeczył prawdziwości informacji przekazanych przez brytyjski dziennik. Aleksander Litwinienko był agentem rosyjskich służb bezpieczeństwa. Został aresztowany, kiedy ujawnił, że przełożeni wydali mu nakaz zamordowania Borisa Bieriezowskiego. W 2001 roku uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii. Z sojusznika stał się przeciwnikiem i krytykiem Władimira Putina, ujawniającym niezgodne z prawem działania rosyjskich władz. Zmarł w listopadzie 2006 roku w wieku niespełna 44 lat. Został otruty. Badania wykazały, że mężczyźnie podano radioaktywny izotop polonu 210. Wdowa po Litwinience jest przekonana, że za zabójstwem jej męża stoją najwyższe rosyjskie władze z Putinem na czele. Głównym podejrzanym o zatrucie mężczyzny według ustaleń brytyjskiej policji jest były agent KGB Andriej Ługowoj. W Wielkiej Brytanii wydano nakaz aresztowania Ługowoja i innego byłego agenta Dmitrija Kowtuna, ale Moskwa odmówiła wydania podejrzanych. Obydwaj zaprzeczyli, jakoby mieli udział w sprawie Litwinienki. W zeznaniu opublikowanym przez "Daily Telegraph", nagranym w listopadzie 2005 roku w Londynie, Litwinienko przyznał, że był szantażowany przez rosyjskie władze m.in. za ujawnienie informacji o powiązaniu Putina i rosyjskich władz z najgroźniejszymi terrorystami świata. Wśród dobrych znajomych prezydenta Rosji wymienił Siemiona Mogilewicza, gangstera poszukiwanego przez FBI, Interpol i MI6. Mogilewicz utrzymywał bliskie relacje z przywódcami Al-Kaidy i sprzedawał terrorystom broń. Litwinienko zdradził także, że na działalność Al-Kaidy i czeczeńskich rebeliantów w Rosji miał mieć wpływ jeden z byłych agentów Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Brytyjski dziennik z powodów prawnych nie podał jego nazwiska.