"Der Spiegel" zwraca uwagę, że nazistowskie Niemcy sprowadziły na kraje Europy Wschodniej straszliwe cierpienia. Powołując się na historię rząd RFN w konflikcie wokół Ukrainy stawia na dyplomację i nie chce wysyłać broni do tego kraju. Taka argumentacja nie trafia do Herty Mueller. Jej zdaniem "to jest wymówka, której nie powinno się teraz używać". "Co zrobiliśmy w latach 90. w byłej Jugosławii, z dobrych powodów? Pomagaliśmy militarnie. To właśnie Niemcy ze swoją historią muszą pomóc Ukrainie. Co niemieccy politycy chcą teraz wysłać na Ukrainę? Hełmy? To jest kompromitacja przed całym światem!" - uważa pisarka i zastanawia się czy Niemcy będą teraz chcieli "wysłać herbatę z kopru włoskiego? Albo trumny dla poległych żołnierzy ukraińskich?". "Nie wygramy bez pomocy Zachodu" Aleksijewicz zapytana czy Niemcy powinny pomóc Ukrainie, dostarczając broń defensywną, odpowiada: "Tak, oczywiście. Ukraina powinna wyjść z tego konfliktu zwycięsko, co jest ważne dla demokracji na Ukrainie, ale także na Białorusi". Białoruska noblistka wspomina: "Byłam kiedyś na Ukrainie, w czasie, kiedy po ulicach tego kraju jeździły te ciężarówki-chłodnie z ciałami ukraińskich żołnierzy, którzy walczyli w Donbasie. Od dawnych czasów tradycją jest, że ludzie wychodzą wtedy z domów i klękają przy drodze. To był wstrząsający widok. Ci ludzie zostali po prostu zastrzeleni bezpośrednio przez rosyjskich najemników. Myślę, że politycy niemieccy, którzy wtedy nie dali chłopcom broni, powinni znać takie sceny, żeby zrozumieć, co teraz robić". - Nie wygramy bez pomocy Zachodu i mamy nadzieję, że tym razem Europa będzie działać ze zjednoczoną wolą polityczną. Ponieważ nie dzieje się to gdzieś daleko, ale tutaj, w Europie. Komu potrzebna jest wojna domowa w Europie? Komu potrzebne jest takie ognisko terroru w Europie? - mówiła Aleksijewicz. "Spiegel" zwraca uwagę, że niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock uzasadnia decyzję rządu o postawieniu na dyplomację słowami: "Kto rozmawia, nie strzela". "Ukraińcy muszą móc się bronić" - Co za głupie, zużyte zdanie - oburza się na to Mueller. Według niej postawa niemieckich polityków sprawia, że "wszyscy z takim niepokojem patrzą teraz na Niemcy". Podkreśla, że "Ukraińcy muszą móc się bronić". Zauważa też, że "mamy byłego kanclerza federalnego, który robi z siebie dworzanina (prezydenta Władimira) Putina. Gerhard Schroeder jest największym lobbystą w Europie. I wydaje mi się, że jego partia (SPD) nie ma zdania na ten temat". Pytana o ewentualny atak Rosji na Ukrainę Aleksijewicz mówi: "Nie jestem oczywiście politykiem, ale przez matkę jestem w połowie Ukrainką. Moi krewni mieszkają częściowo na Białorusi, częściowo na Ukrainie. Wszyscy mówią tylko na ten jeden temat. Jednak z jakiegoś powodu większość uważa, że nie będzie tam wojny, chociaż niektórzy już gromadzą zapasy mąki i zapałek. Myślę, że w końcu dojdzie do nowego spotkania prezydentów USA i Rosji, a o to właśnie chodzi Władimirowi Putinowi. Chce być na ustach wszystkich". Mueller nie ma złudzeń co do zamiarów Putina. "Co ma go powstrzymać przed inwazją?" - pyta. "Próbował tego na Krymie w 2014 roku i to zadziałało" - dodaje. Według pisarki "od dłuższego czasu prowadzimy wojnę na Ukrainie. Przez osiem lat!". Niemiecka noblistka zwraca uwagę, że "Putin od lat dba o to, by wszyscy mieszkańcy Europy Wschodniej musieli się bać". "- laczego Rumuni, Polacy i wszyscy inni tak bardzo chcieli być przyjęci do NATO? Nie po to, by atakować Rosję, ale by bronić się przed Rosją - stwierdza. Aleksijewicz urodziła się na Ukrainie w 1948 roku, dorastała i większą część życia mieszkała na Białorusi. Literacką Nagrodę Nobla otrzymała w 2015 roku. Od 2020 roku mieszka w Berlinie. Mueller urodziła się w 1953 roku w niemieckojęzycznej wiosce w rumuńskim Banacie. Po latach nękania przez komunistyczne tajne służby rumuńskie Securitate, w 1987 roku wyjechała do RFN. Literacką Nagrodę Nobla otrzymała w 2009 roku.