"Ile jeszcze działań musi Rosja podjąć, by sprowokować odpowiedź" Zachodu - zastanawia się "Washington Post", komentując ostatnie wydarzenia na Ukrainie, gdzie prorosyjscy separatyści okupują siedziby instytucji państwowych we wschodnich regionach kraju, a władze wydały dekret o rozpoczęciu zakrojonej na szeroką skalę operacji antyterrorystycznej. Gazeta przypomina, że prezydent Barack Obama od kilku tygodni powtarza, iż interwencja wojskowa na wschodzie Ukrainy doprowadzi do poważniejszych sankcji USA niż te wprowadzone pod koniec marca. Tymczasem, jak pisze "WP", z amerykańskich relacji wynika, że interwencja wojskowa trwa. Przedstawiciele władz mówią, że bardzo przypomina ona quasi-tajną operację wojskową, która doprowadziła do aneksji Krymu. "Mocna reakcja Zachodu mogła powstrzymać rosyjską ofensywę" "Mocna reakcja Zachodu mogła powstrzymać rosyjską ofensywę po poprzednim weekendzie. Teraz jest tam o wiele bardziej niebezpiecznie. Kreml może traktować rozlew krwi, do którego doszło w niedzielę, jako wymówkę do bardziej jawnej inwazji z użyciem dziesiątek tysięcy żołnierzy zgromadzonych przy granicy" - pisze "WP". Według dziennika strona ukraińska "słusznie stwierdziła, że nie może pozwolić Rosji na przejęcie siłą swoich miast bez kontrataku". "WP" pisze, że w zeszłym tygodniu administracja Obamy postanowiła nie podejmować ważnych kroków, częściowo dlatego, że czekała na zaplanowane na czwartek spotkanie ministrów spraw zagranicznych USA, Rosji, Ukrainy i UE. "Moskwa nie ma żadnych powodów, by porzucać ten plan" "Jednak prawie nie ma szans na to, że to spotkanie - jeśli w ogóle do niego dojdzie - doprowadzi do zadowalającego rozwiązania dla Ukrainy" - ocenia gazeta. "Moskwa domaga się rozczłonkowania kraju i wetowania przez obszary znajdujące się pod jej wpływem ukraińskiej polityki zagranicznej. Biorąc pod uwagę słabą reakcję na atak, Moskwa nie ma żadnych powodów, by porzucać ten plan" - dodaje "WP". "Może być zbyt późno, by zapobiec wojnie na wschodzie Ukrainy. Stany Zjednoczone muszą szybko podjąć kroki, obiecane przez Obamę i szefa dyplomacji Johna Kerry'ego. W przeciwnym razie USA stracą resztki wiarygodności w sprawie Ukrainy" - podkreśla gazeta. Jeśli napięcie na wschodzie będzie się utrzymywało, Waszyngton powinien rozważyć też prośbę Kijowa o dostawy broni nieśmiercionośnej oraz broni ręcznej dla ukraińskich żołnierzy. "Jeśli Ukraińcy będą zmuszeni walczyć o swój kraj, należy im się pomoc" - zaznacza "WP". Jak pisze "Wall Street Journal", "Obama w przyszłym tygodniu wysyła Joe Bidena do Kijowa, by okazać zachodnie wsparcie w obliczu rosyjskich działań, ale wiceprezydent może chcieć przyspieszyć swój wyjazd", gdyż "możliwe, że do tego czasu Władimir Putin zaanektuje kolejny kawałek Ukrainy". Powołując się na swojego korespondenta w Kijowie, "WSJ" zaznacza, że rosyjska inwazja na wschodzie Ukrainy może już trwać, ale tym razem - w porównaniu do zajęcia Krymu - Ukraina "odpowiada przynajmniej niewielką liczbą żołnierzy". Putin może wykorzystać to jako pretekst do wysłania większej liczby żołnierzy W wyniku strzelanin w Słowiańsku i innych miejscach już zginęli ludzie, a Putin może wykorzystać to jako pretekst do wysłania na Ukrainę większej liczby żołnierzy "w imię ochrony rosyjskojęzycznych mniejszości" - pisze gazeta. Obama nakłania Putina do dyplomatycznej zmiany, ale jedyną zmianą kierunku, jakiej chce Rosja, to wjazd na Ukrainę i kierowanie się na Zachód - ocenia "WSJ". Gazeta krytykuje też odrzucenie przez USA prośby Kijowa o pomoc wojskową, która mogłaby powstrzymać agresywne działania Rosji. "Zamiast tego Putin obserwował lichą zachodnią odpowiedź na aneksję Krymu (...) i wykalkulował, że może pójść dalej, nie obawiając się poważnych sankcji gospodarczych lub zwiększenia sił NATO" w krajach Sojuszu sąsiadujących z Ukrainą - ocenia gazeta. "Putin mógł też obliczyć, że zwiększenie presji wojskowej na Ukrainie pomoże mu osiągnąć to, czego chce, bez inwazji na pełną skalę" - dodaje dziennik. "W związku z drugą operacją wojskową w ciągu zaledwie kilku tygodni Stany Zjednoczone powinny pozbyć się iluzji, że Putin jest zainteresowany dyplomacją. Jego prawdziwym celem jest ponowne nakreślenie powojennej mapy Europy na korzyść Rosji. Jeśli będzie mógł, zrobi to za pomocą fałszywej dyplomacji, a jeśli będzie to konieczne - za pomocą siły" - konkluduje "WSJ".