W opinii niektórych obserwatorów życia politycznego przedwczesne były głosy o tym, że Monti już podjął definitywną decyzję o tym, że będzie ubiegać się o fotel premiera w lutowych wyborach. Ryzyko jest zbyt wysokie - twierdzi dziennik "La Stampa". W analizie opublikowanej na jego stronie internetowej tuż po dymisji gabinetu podkreśla się, że wiele wskazuje na to, że jednak Monti ponownie wszystko przemyślał i zdecydował nie być kandydatem ugrupowań centrum, którym wcześniej sugerował swoją zgodę. Nie zamierza też udzielić bezpośredniego poparcia tym formacjom, które w ostatnich miesiącach zabiegały o to, by pozostał premierem także po wyborach. Według najnowszych, nieoficjalnych informacji podczas niedzielnej konferencji prasowej profesor Monti przedstawi bilans 13 miesięcy prac swego rządu i zilustruje to, co jeszcze należy zrobić w ramach reform i uzdrawiania finansów państwa, ale nie zaprezentuje swych planów na przyszłość, co jeszcze niedawno uważano za rzecz przesądzoną. Jako zasadniczy powód tej decyzji wskazuje się to, że dotychczasowy premier nie chce zająć drugiego ani trzeciego miejsca w wyborczym wyścigu. A takie ryzyko istnieje - zauważa się. Obserwatorzy zwracają uwagę na wciąż niekorzystne dla niego sondaże. Według najnowszego 60 procent Włochów nie chce, aby kandydował na premiera. Komentatorzy przypominają, że mimo ogromnego społecznego kredytu zaufania, jaki dostał wybitny profesor i były unijny komisarz obejmując rządy w listopadzie 2011 roku, cieszy się on przede wszystkim poparciem elit. Wiele środowisk i sympatyków lewicy widzi w nim od początku wręcz reprezentanta "kół finansjery". Dziennik "Il Messaggero" w swym wydaniu internetowym twierdzi, iż możliwość kandydowania Montiego oddala się. Jednak na potwierdzenie doniesień na ten temat trzeba czekać do niedzieli, gdyż sam Mario Monti milczy na temat swej przyszłości nie dementując od wielu dni żadnych scenariuszy, kreślonych jako pewniki przez włoską prasę. Nadal nie wyklucza ona tego, że profesor może być kandydatem na prezydenta Włoch, wybieranego przez parlament. Kadencja Giorgio Napolitano kończy się w maju. Tymczasem były premier Silvio Berlusconi, który będzie ponownie kandydował w lutowych wyborach, kontynuuje ofensywę przeciwko Montiemu, podjętą zaledwie kilka dni po tym, gdy apelował do niego, by kandydował w wyborach jako reprezentant całej centroprawicy. "Dzisiaj kończy się doświadczenie rządu technicznego i mamy nadzieję, że nigdy więcej nie dojdzie do takiego zawieszenia demokracji, jakie mamy za sobą" - oświadczył Berlusconi. W sobotę, również według nieoficjalnych doniesień, prezydent ma rozwiązać parlament. Wcześniej, od rana będzie prowadził formalne konsultacje na temat kryzysu rządowego z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych.