"Doprawdy, Marine Le Pen jest nie na poziomie. Wiele można mieć zastrzeżeń do programu Emmanuela Macrona, ale nie (powinno się tego zgłaszać) w taki sposób" - podkreśla Laurent Joffrin, redaktor naczelny lewicowego dziennika "Liberation". "Historia debat prezydenckich nie zyskała na tym spotkaniu" - osądza z kolei centroprawicowy dziennik "Le Figaro", który debatę nazywa "rozmową głuchych". Komentator "Le Figaro" Guillaume Tabard w podsumowaniu debaty ocenia, że Le Pen przyjęła w niej postawę "kandydatki oburzenia", a Macron "kandydata rozwiązań". Oboje, używając różnej logiki, zwracali się do różnych wyborców, dzięki czemu być może uda im się umocnić swój twardy elektorat, ale zrazi to do nich wielu niezdecydowanych wyborców, których w tych wyborach prezydenckich jest więcej niż zazwyczaj - przewiduje Tabard. Według liberalnego "Le Monde" Le Pen "poruszała się pośród wielu niedokładności i kłamstw, ale i kandydat En Marche! (tj. Macron) bynajmniej nie zawsze szanował fakty". Inne media publikują długi wykaz zdań, w których kandydaci minęli się z prawdą. Według sondażu zamówionego przez stację telewizyjną BFMTV 63 proc. telewidzów uznało, że Macron był "bardziej przekonujący", a 34 proc. powiedziało tak o Le Pen. 12 proc. wśród osób, które w pierwszej turze wyborów głosowały na kandydatkę skrajnej prawicy, uważa Macrona za bardziej przekonującego, podczas gdy 3 proc. jego wyborców za lepszą w debacie uznało Le Pen. Druga, decydująca tura wyborów prezydenta Francji odbędzie się w najbliższą niedzielę, 7 maja. Według sondaży faworytem jest centrysta Macron. Z Paryża Ludwik Lewin