Centrale związkowe "narzucają krajowi swoje prawa wszelkimi sposobami i całkowicie bezkarnie i mało je obchodzą ci Francuzi, którzy muszą znosić rekordowe powodzie, przedsiębiorstwa, które niszczą, i mistrzostwa futbolowe, które mają się rozpocząć" - pisze "Le Figaro" w artykule redakcyjnym pod tytułem "SNCF: wstyd narodowy". SNCF to francuskie koleje państwowe, których pracownicy na wezwanie central związkowych strajkują od tygodnia; mimo ustępstw rządu i obietnic oddłużenia spółki protest będzie kontynuowany. Czwartek będzie też kolejnym dniem protestu w sektorze energetycznym. Piloci linii Air France będą strajkować już po rozpoczęciu Euro 2016 od 11 do 14 czerwca. W środę rozpoczął się strajk śmieciarzy w Paryżu. Protestujący zablokowali też trzy spalarnie śmieci na południu Francji, w tym zakład odpadów komunalnych w Marsylii. CGT zapowiada, że podobne akcje przeprowadzone zostaną też na południu w Aix-en-Provence i Saint-Etienne, które jest jednym z miast goszczących Euro 2016. Cała ta fala protestów, które objęły nawet rafinerie i elektrownie atomowe, jest reakcją na forsowanie przez socjalistyczny rząd reformy prawa pracy, która miała uelastycznić rynek i docelowo zmniejszyć bezrobocie. We Francji na skutek protestów trwa "karykaturalny kryzys społeczny" - pisze "Le Figaro", przypominając, że za chaos, w jakim pogrąża się kraj, odpowiada głównie CGT, związana z komunistami centrala związkowa, która "w najlepszym wypadku zrzesza 2,7 proc. pracowników". Winę za stan rzeczy ponosi też rząd, który próbując paktować naraz "ze skrajną lewicą, partnerami społecznymi, lobbystami i studentami, zdyskredytował się na całej linii" - pisze konserwatywny "Le Figaro". W tym samym duchu wypowiada się lewicowy "Nouvel Obs", krytykując rząd za ustępstwa, za które przyjdzie gospodarce i podatnikom słono zapłacić. W środę "zaniepokojenie" wyrazili organizatorzy Euro 2016; szef tego zespołu Jacques Lambert powiedział: "nic, co dotyczy możliwości przemieszczania się zespołów, ekip i kibiców, nie idzie po naszej myśli (...) nie mamy na to żadnego wpływu, ale bardzo nas to niepokoi". Protesty mogą nie tylko doprowadzić do poważnych perturbacji podczas Euro 2016, ale też grożą "katastrofą" w sektorze turystycznym - jak mówi dyrektor słynnego paryskiego hotelu Plaza Athenee Francois Delahaye w wywiadzie dla "Le Point". Turyści rezygnują z podróży i rezerwacji na widok takich wiadomości z Francji, jak "płonące samochody i inne występy pirotechniczne o charakterze powstańczym" - dodaje Delahaye. Próbując zakończyć protest kolejarzy przed Euro 2016, premier Manuel Valls zapowiedział, że rząd może wziąć na siebie spłatę zadłużenia SNCF, zadłużonej na około 50 mld dol. Nie jest na razie jasne, jaką część tego długu miałby przejąć rząd, ani czy doprowadzi to do zwiększenia francuskiego długu publicznego. Spowodowałoby wzrost napięć między Paryżem a jego unijnymi partnerami i Komisją Europejską, którzy od kilku lat naciskają na Francję, domagając się uzdrowienia jej finansów. Media piszą, że w takiej sytuacji Francuzi musieliby za transport kolejowy płacić po dwakroć: raz kupując bilet, a potem płacąc wyższe podatki.