Do poradni Crossroads prowadzonej w Sztokholmie przez organizację charytatywną Stockholms Stadsmission każdego dnia przychodzi od 100 do 150 osób, jeszcze kilka miesięcy temu pomocy szukało 80-100 osób. To osoby, które przyjechały najczęściej z Europy Południowej lub Europy Wschodniej, nie są uzależnione od narkotyków, alkoholu ani nie mają kłopotów z prawem. Za to mają pozwolenie na pobyt w Unii Europejskiej, wieloletnie doświadczenie zawodowe, a jeden na sześciu ma wykształcenie wyższe. Łączy ich jedno - nie mogą znaleźć pracy - pisze "Dagens Nyheter". Wezmę cokolwiek Wielu z nich to ludzie bezdomni. Reporter gazety spotkał w poradni Crossroads 41-letniego Polaka, który "nocuje gdzie tylko może, czasami na ulicy". - Mam nadzieję znaleźć pracę, wezmę cokolwiek - powiedział gazecie mężczyzna. Dzięki Crossroads w Sztokholmie imigranci mogą otrzymać śniadanie, obiad, wziąć prysznic lub odpocząć. Na miejscu mają do dyspozycji komputery, a także pomoc pielęgniarki lub psychologa. Wśród przychodzących do Crossroads bezrobotnych 55 proc. stanowią obywatele krajów UE, najwięcej jest Rumunów (29 proc.), Polaków (11 proc.) oraz Hiszpanów (5 proc.). Inną dużą grupę stanowią Marokańczycy (10 proc.). Poradnia Crossroads, której działalność jest współfinansowana z funduszy europejskich, to jedyny w Sztokholmie punkt wyspecjalizowany w pomocy imigrantom, którzy z różnych powodów nie mogą skorzystać ze wsparcia szwedzkich instytucji publicznych. Bezrobocie w Szwecji wynosi 8,1 proc. (dane za maj 2012).