"Po raz pierwszy w historii UE Komisja Europejska uruchomiła tak zwany mechanizm praworządności przeciwko krajowi należącemu do Wspólnoty. Po ciągnącym się miesiącami konflikcie między Brukselą a Budapesztem możliwe stało się obcięcie Węgrom funduszy w wysokości wielu miliardów euro" - pisze Philipp Fritz w artykule opublikowanym w niedzielę w "Welt am Sonntag" (WamS). Autor przypomina, że Parlament Europejski domagał się od 2020 roku wdrożenia sankcji przeciwko obydwu krajom. Mechanizm "pieniądze za praworządność" przyjęty został przez PE razem z unijnym budżetem i Funduszem Odbudowy po pandemii. Ponieważ Budapeszt i Warszawa groziły zablokowaniem budżetu, początkowo mechanizm nie został wprowadzony w życie. Nawet po potwierdzeniu przez Trybunał Sprawiedliwości UE legalności tego instrumentu Bruksela nie podejmowała działań. "Zaskakujący pośpiech KE" "Tym bardziej zaskakuje teraz pośpiech z jakim działają KE i jej szefowa Ursula von der Leyen" - ocenia Fritz. "To ryzykowny manewr. Brutalny atak Rosji na Ukrainę wymaga ścisłej koordynacji w ramach UE" - zwraca uwagę autor. Jego zdaniem Węgry Viktora Orbana mogą wykorzystać zaostrzenie konfliktu z Brukselą jako argument do storpedowania sankcji wobec Rosji. Godne uwagi jest według Fritza także to, że restrykcje KE skierowane są tylko przeciwko Węgrom. W ten sposób Bruksela "oddziela od siebie" oba kraje w kwestii praworządności. Chociaż oba kraje wymieniane są w kwestii praworządności "jednym tchem", to oba przypadki różnią się od siebie. Przebudowa wymiaru sprawiedliwości w Polsce stanowi dla europejskiej wspólnoty prawa poważny problem. Jednak mechanizm praworządności dotyczy niezgodnego z prawem rozdziału funduszy unijnych - korupcji i defraudacji. Eksperci nie są zgodni, czy sytuacja w Polsce kwalifikuje się do zastosowania tego mechanizmu, który zdecydowanie lepiej pasuje do sytuacji na Węgrzech. "Bruksela zostawia Polskę w spokoju" "Decyzja KE, by pozostawić Polskę w spokoju, jest sygnałem wyrażającym uznanie jej roli w pomocy dla Ukrainy" - ocenił cytowany przez "WamS" ekspert organizacji pozarządowej Democracy Reporting International, Jakub Jaraczewski. Polska udziela Ukrainie pomocy finansowej i wojskowej, natomiast rząd węgierski okazuje prorosyjskie sympatie i wstrzymuje się z pomocą. Komisja Europejska doszła widocznie do wniosku, że kolejne postępowanie przeciwko Polsce byłoby przesadą. Jaraczewski zwrócił uwagę, że Polska i tak obłożona jest karą jednego miliona euro dziennie za niewykonanie wyroku europejskiego trybunału. Wstrzymana jest poza tym wypłata środków z Funduszu Odbudowy. "Wydaje się, że wojna w Ukrainie zbliżyła Warszawę znów do Brukseli, podczas gdy Budapeszt popada w coraz większą izolację" - podsumowuje Fritz.