Małgorzata Świtała: Panie profesorze, zacznijmy od tej bardziej klarownej strony, Republikanów. McCain rzeczywiście już może być pewny nominacji? Andrzej Mania: Nikt nie może być pewny, ale wszystko na to wskazuje. On uzyskuje stale przyrost głosów. Zbliża się do tego momentu, że przekroczy nieco ponad tysiąc głosów, które będą za nim wotowały w czasie konwencji. Potwierdza to, co wielu obserwatorów wskazywało, że jest solidnym kandydatem, odzwierciedlającym pewną amerykańską tradycję, także i bohatera, i człowieka dotkniętego wielkim doświadczeniem wojny wietnamskiej. Także pewną solidność, którą on prezentuje, jako swój walor, także w zakresie programu, który proponował i także w zakresie odmiennego stosunku do toczącej się wojny - wojny niepopularnej, ale także wojny, w której on jednoznacznie zawsze zajmował stanowisko popierające prezydenta. O dziwo, teraz w ostatnim momencie, kiedy nastąpiło pewne uspokojenie w Iraku, to zaczyna pracować na jego korzyść. Drugi w kolejce Romney nie jest w stanie w niczym zagrozić? Nie jest w stanie. Uważam, że to jego doświadczenie jest imponujące, potwierdzające jego zdolności organizatorskie. Natomiast on nie ma takiego dodatkowego elementu, jakim jest życie w centrum doświadczenia amerykańskiego. Pamiętajmy, że to jest najbardziej traumatyczne doświadczenie poza wcześniejszą II wojną światową, które Amerykanie przeżyli. Tomasz Staniszewski: Skupmy się teraz na rozdaniu demokratycznym. Wyrównana walka czarnoskórego senatora i senator Clinton. Na razie wydaje się, że to właśnie ona, była Pierwsza Dama, prowadzi. Może się też okazać, że bez względu na to, które z nich ostatecznie wygra, oboje zostaną u władzy - jedno jako prezydent, drugie jako wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. Mnie się trudno z tym zgodzić, że jest to możliwe. To są osobowości silne, które mają własne aspiracje. Ostatnio tezę prezentowano, że mógłby Obama poczekać spokojnie u boku pani senator. Wiemy jednak, że funkcja wiceprezydenta jest jedną z najbardziej niepromujących na stanowisko prezydenta. Małgorzata Świtała: Czyli ostatnie deklaracje Obamy i Clinton były bardziej na pokaz? To są deklaracje, które są na pokaz. Potwierdzają, że demokraci wzajemnie się nie zagryzają. A kto w takim razie z tej dwójki byłby w stanie pokonać McCaina? Ja moje sympatie, oparte o znajomość społeczeństwa amerykańskiego, kieruję ku pani Clinton. Ona się wydaje tą osobą, która obrazuje umiejętność działania i także pokazuje wielką zmianę społeczeństwa amerykańskiego, które być może jest gotowe do tego, żeby uszanować wkład kobiet w życie społeczeństwa amerykańskiego.