W przemówieniu wygłoszonym w World Affairs Council (Rada Spraw Światowych) w Los Angeles senator mówił o potrzebie ściślejszej współpracy z państwami-sojusznikami USA i liczenia się z ich zdaniem. Opowiedział się też za twardszym kursem Waszyngtonu wobec Rosji. - Nasza wielka potęga nie oznacza, że możemy robić cokolwiek i kiedykolwiek chcemy. Nie powinniśmy też zakładać, że mamy całą mądrość i wiedzę niezbędną do odniesienia sukcesu. Musimy słuchać opinii i szanować zbiorową wolę naszych demokratycznych sojuszników - powiedział McCain. - Stany Zjednoczone nie mogą przewodzić jedynie dzięki swojej sile - oświadczył. Podkreślił znaczenie tzw. miękkiej potęgi, czyli takich narzędzi polityki zagranicznej jak dyplomacja i oddziaływanie amerykańskich wartości za granicą. Jest to - jak zaznaczył - ważne zwłaszcza w stosunkach z krajami muzułmańskimi, gdzie trzeba prowadzić dialog z tamtejszymi społeczeństwami, aby przekonać je do konieczności izolowania i zwalczania mniejszości wojujących z Ameryką islamskich ekstremistów. Mówiąc o Europie, McCain wezwał do konsekwentnego dalszego rozszerzania NATO na wszystkie kraje kontynentu, które pragną do Sojuszu wejść i spełniają niezbędne kryteria. Największe zachodnioeuropejskie kraje NATO, jak Francja i Niemcy, wypowiedziały się niedawno przeciw przyspieszaniu członkostwa Ukrainy i Gruzji w Sojuszu. Mocarstwa europejskie obawiają się, że zaszkodzi to ich stosunkom z Rosją. McCain oświadczył jednak, że nie należy ulegać naciskom Rosji, i powtórzył swój apel o wykluczenie jej z grupy G-8 - klubu gospodarczych mocarstw, zrzeszającego pierwotnie tylko kraje demokratyczne. Ponowił także swój znany sprzeciw wobec przedwczesnego wycofania wojsk z Iraku. Skrytykował tu demokratycznych kandydatów do Białego Domu: Hillary Clinton i Baracka Obamę, którzy zapowiadają zakończenie wojny i wycofanie wojsk. Według najnowszego sondażu ośrodka badania opinii Rasmussen Report Amerykanie bardziej ufają McCainowi niż Demokratom jako kandydatowi na prezydenta. Gdyby wybory odbyły się dziś, senator z Arizony wygrałby z Barackiem Obamą większością 51 do 41 procent głosów, a z Hillary Clinton - aż 50 do 30 procent głosów. 72-letni McCain, bohater wojny wietnamskiej, ma znacznie większe doświadczenie w sprawach obronności i polityki zagranicznej niż oboje Demokraci. Od około 20 lat zasiada w Komisji Sił Zbrojnych Senatu i był zaangażowany w wiele dyplomatycznych misji międzynarodowych. Wystąpienie McCaina komentuje się głównie jako próbę zdystansowania się od niepopularnego prezydenta Busha. Demokraci oskarżają senatora, że jego polityka w Białym Domu byłaby "prostą kontynuacją" rządów Busha - głównie ze względu na silne poparcie McCaina dla wojny w Iraku.