Natomiast Stany Zjednoczone będą przeżywały okres gospodarczej pomyślności dzięki harmonijnej współpracy Białego Domu z Kongresem. W przemówieniu wygłoszonym w czwartek w Columbus w stanie Ohio senator roztoczył optymistyczną wizję swojej ewentualnej prezydentury mówiąc - w czasie teraźniejszym - jak wyobraża sobie świat i Amerykę w 2013 roku. McCain ma już zapewnioną nominację prezydencką swej partii, chociaż formalnie dokona tego przedwyborcza konwencja Republikanów w Minneapolis na początku września. W swym wystąpieniu senator zaczął od podkreślenia, że jako prezydent zagwarantuje Ameryce bezpieczeństwo, przede wszystkim dzięki rozgromieniu Al-Kaidy i zwycięstwu w Iraku. - Wojna w Iraku jest wygrana. Irak jest dobrze działającą demokracją, chociaż nadal odczuwa skutki tyranii i kilkusetletnich napięć religijnych. Przemoc nadal ma miejsce, ale jest już znacznie zredukowana - powiedział McCain rysując hipotetyczną sytuację w 2013 roku. McCain po raz pierwszy wymienił w ten sposób graniczna datę wygranej w Iraku. Poprzednio tego unikał i powiedział nawet, że liczy się z tym, iż wojska USA będą przebywały w tym kraju "sto lat". Demokraci wytykają mu to przy każdej okazji, choć senator zaznaczył wtedy, że chodzi mu o obecność taką jak w Korei Południowej, a więc w warunkach pokojowych. W Afganistanie - powiedział McCain - "zagrożenie ze strony talibów zostało (w 2013 r.) znacznie zmniejszone". Senator przewiduje też klęskę Al-Kaidy. - Nowe informacje wywiadowcze zdobyte dzięki akcjom przeciw rebeliantom doprowadziły do schwytania albo śmierci Osamy bin Ladena i jego głównych współpracowników - powiedział. - W żadnym kraju na świecie Al-Kaida nie ma już bezpiecznego schronienia - dodał senator, zapewniając, że za jego rządów nie nastąpi żaden większy atak terrorystyczny na USA. McCain przewiduje też, że z inicjatywy USA powstanie "Liga Demokracji", organizacja zrzeszająca państwa liberalno- demokratyczne, będąca przeciwwagą dla ONZ. Ta ostatnia - jego zdaniem - jest sparaliżowana w swych działaniach wskutek polityki Chin i Rosji torpedujących akcje przeciwko dyktaturom w rodzaju Sudanu i Iranu. W USA - obiecał kandydat Republikanów - za jego rządów zapanuje boom ekonomiczny, ponieważ jako prezydent ograniczy zbędne wydatki powiększające deficyt budżetowy. Przyrzekł też wprowadzenie podatku liniowego, poprawę oświaty przez popieranie szkół prywatnych i ich konkurencji z publicznymi, oraz rozwiązanie kryzysu energetycznego przez budowę elektrowni atomowych. Jeżeli McCain zostanie prezydentem, będzie miał do czynienia - jak się powszechnie przewiduje - z Kongresem zdominowanym bardziej nawet niż obecnie przez Demokratów. Senator podkreślił jednak, że będzie z nimi dobrze współpracować. - Należymy do innych partii, ale nie innych krajów. Jest czas na kampanie polityczne i czas na rządzenie. Jeśli zostanę wybrany prezydentem, era wiecznej kampanii się skończy: rozpocznie się era rozwiązywania problemów - oświadczył. McCain zapowiedział, że wprowadzi zwyczaj stałych wystąpień prezydenckich w Kongresie, gdzie senatorowie i kongresmani będą mogli mu zadawać pytania - tak jak to się dzieje w parlamencie brytyjskim, gdzie premier odpowiada na pytania jego członków. Obiecał też cotygodniowe konferencje prasowe dla mediów. McCain jest znany z wielu wspólnych inicjatyw i współpracy z Demokratami, m.in. w sprawie sponsorowanej przez siebie ustawy o reformie systemu finansowania kampanii politycznych, oraz reformy imigracyjnej. W tegorocznej kampanii wyborczej demokratyczni kandydaci, Barack Obama i Hillary Clinton, stale jednak podkreślają, że senator ubiega się o najwyższy urząd, aby "przedłużyć o trzecią kadencję rządy (George'a W.) Busha". Wybory prezydenckie odbędą się w USA 4 listopada.