W swym oświadczeniu, odczytanym w nocy ze środy na czwartek w mauretańskiej telewizji państwowej i tamtejszym radiu publicznym, nowe władze nie podały jednak konkretnej daty ewentualnej elekcji. Podkreśliły natomiast, że wybory będą "wolne i przejrzyste". Junta podała także, że w międzyczasie krajem będzie rządzić licząca 11 członków Rada Państwa, na czele której stanął generał Mohammed Ould Abdelaziz - były szef straży prezydenckiej. W komunikacie zaznaczono też, że obecne władze będą przestrzegać wszelkich traktatów i zobowiązań międzynarodowych, wiążących Mauretanię. Grupa zbuntowanych oficerów dokonała w środę w Mauretanii zamachu stanu. Obalono pierwszego wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta kraju - Mohammeda Abdallahiego po tym, jak zdymisjonował on wysokich rangą oficerów. Pomimo przewrotu nie doszło do aktów przemocy. Granice kraju przez cały dzień pozostawały otwarte, a lotnisko w stolicy kraju - Nawaszkut - po krótkiej przerwie wznowiło pracę. Zamach stanu potępiły Unia Europejska i Unia Afrykańska. ONZ zaapelowało o przywrócenie porządku konstytucyjnego. Do tej krytyki dołączyły później USA. "Stany Zjednoczone zwracają się do wszystkich swych partnerów międzynarodowych o potępienie tych niedemokratycznych działań" - napisała w swym oświadczeniu szefowa amerykańskiej dyplomacji Condoleezza Rice. "Apelujemy do wojskowych o uwolenienie prezydenta Mohammeda Abdallahiego i premiera Jahji Waghifa, a także o przywrócenie prawowitego, konstytucyjnego i demokratycznie wybranego rządu" - dodała. Przewrót w Mauretanii nastąpił półtora roku po wyborach prezydenckich z 2007 roku, stawianych jako "demokratyczny wzór" dla Afryki i świata arabskiego. Prezydent zdradzony przez ochronę W Mauretanii doszło do zamachu stanu. Przywódcom rebelii pomogła osobista ochrona prezydenta. Więcej na ten temat w INTERIA.TV