Poniedziałek (20 lipca) będzie czwartym dniem szczytu unijnego w Brukseli. W nocy toczyły się trudne negocjacje w sprawie kształtu funduszu odbudowy. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel przygotowuje nową propozycję negocjacyjną, która ma zbliżyć stanowiska różnych krajów. Europejscy liderzy mieli wznowić rozmowy o godz. 18. - Podstawowy parametr - a jest to pewna wymuszona przez grupę najbardziej skąpych, egoistycznie nastawionych państw, patrzących wąsko przez swój własny pryzmat - kwota wynegocjowana do dalszych rozmów, teraz wstępnie na stole, to 390 mld euro w dotacjach - powiedział szef polskiego rządu. "Nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione" Wcześniej w 750-miliardowym funduszu odbudowy, który ma pomóc państwom członkowskim UE w wychodzeniu z kryzysu gospodarczego po pandemii COVID-19, wysokość bezzwrotnych dotacji określono na 500 mld euro. Natomiast 250 mld euro miałoby być rozdzielone w formie pożyczek. - Jest to pewnego rodzaju dług zaciągany przez UE, przy czym ta część kredytowa jest długiem zaciąganym przez państwa członkowskie, które się na dług zdecydują - wyjaśnił premier. Dodał także, że "fundusz jest dzielony na poszczególne państwa według pewnych parametrów". - 390 mld, wcześniej 500 mld euro - to duża różnica. Dlatego znaleźliśmy się przy stole negocjacyjnym, że UE po epidemii koronawirusa wpadła w tarapaty. Porównując do innych dużych obszarów na świecie, widać wyraźnie, że są to bardzo poważne problemy - ocenił. Pierwotna propozycja zakładała, że Polska z funduszu odbudowy mogłaby otrzymać 63,8 mld euro, w tym 37,6 mld euro w grantach. Co jest dzisiaj na stole? - Być może tyle samo, tylko w innym podziale. Nie ma jeszcze między krajami UE ostatecznych uzgodnień co do tego, jaka część kredytów będzie na "górce" części dotacyjnej. Optujemy za tym, żeby łączna pula była podobna, czyli 750 mld euro. Jeżeli tak będzie, to może się okazać, że ta kwota (dla Polski - red.) będzie bardzo podobna, może miliard - dwa wyższa lub niższa. W tych ramach chciałbym się poruszać. Stosujemy na razie zasadę taką, wraz z innymi państwami UE, że nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione - powiedział Morawiecki. Premier: Nie dla uznaniowości np. w sprawie praworządności Polska nie zgadza się m.in. na uwzględnienie w konkluzjach szczytu zapisów dotyczących praworządności, jak również uzależnienie wypłaty funduszy od przyjęcia przez konkretne państwa zobowiązania o neutralności klimatycznej do 2050 r. - Musimy uzyskać to, na co wskazujemy od samego początku, tj. brak jakiejkolwiek uznaniowości po stronie ciał unijnych w obszarze przede wszystkim praworządności. Cały czas negocjujemy kwestie związane z klimatem - podkreślił Morawiecki. Przypomnijmy, że w konkluzjach RE z grudnia cel neutralności klimatycznie w roku 2050 był uzgodniony na poziomie całej UE. - Dzisiaj nie możemy zgodzić się na to, żeby uzależnienie płatności dla każdego konkretnego kraju, który nie przyjął na siebie takich celów, a Polska tego nie zrobiła, miało odzwierciedlenie w konkluzjach RE - dodał. Premier Morawiecki podkreślił również, że kraje UE są w sytuacji po pandemii, w której potrzebny jest impuls inwestycyjny. Z danych KE wynika - przypomniał - że ze względu na pandemię nastąpi tąpnięcie inwestycji prywatnych na poziomie nawet 1,5 bln euro. - W to miejsce powinien wejść jak największy zastrzyk inwestycji publicznych. Tymczasem ten zastrzyk jest trochę mniejszy niż planowaliśmy jeszcze kilka tygodni temu, na skutek bardzo egoistycznej, ostrej akcji grupy skąpców - dodał. Z Brukseli Bartosz Bednarz