- Zarzucono mu czyn przestępczy związany z wypadkiem - powiedział na konferencji prasowej szef policji w regionie autonomicznym Galicia Jaime Iglesias. Dodał, że maszynista "nie został jeszcze przesłuchany, ale nastąpi to wkrótce". Według hiszpańskich mediów zostanie oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci 80 osób i zranienie 130. Drugi maszynista został zwolniony ze szpitala. Prowadzący pociąg w chwili tragedii 52-letni Francisco Jose Garzon w rozmowie telefonicznej tuż po katastrofie miał mówić: "Wykoleiłem pociąg; co robić? co robić?", a także wyraził nadzieję, iż nie ma ofiar, bo "będzie je miał na sumieniu". Gdy dowiedział się o rozmiarach katastrofy powiedział, że chce umrzeć - informuje hiszpańska prasa. Dziennik "El Pais" podał, że maszynista, który odniósł lekkie obrażenia, natychmiast po katastrofie przyznał, że pociąg jechał 190 km/h na zakręcie w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80 km/h. "El Pais" pisze, że maszynista stwierdził, iż alarm w pociągu poinformował go, że jedzie zbyt szybko i powinien zwolnić. Nie wiadomo, dlaczego tego nie zrobił. Ta sama gazeta donosiła wczoraj o wpisie maszynisty z profilu społecznościowego Facebook z marca tego roku, w którym chwalił się osiągnięciem prędkości 200 km/h. Najprawdopodobniejszą przyczyną środowego wypadku była nadmierna prędkość w momencie, gdy pociąg wszedł w zakręt przed stacją. Czarna skrzynka został przekazana śledczym do analizy. Do wypadku doszło o godz. 20.42 w środę, około czterech kilometrów od stacji Santiago de Compostela. 73 osoby zginęły na miejscu. Pociąg jechał z Madrytu do El Ferrol nad Oceanem Atlantyckim, podróżowało nim 247 ludzi. Katastrofa wydarzyła się w przeddzień uroczystości św. Jakuba w Santiago de Compostela, które jest ośrodkiem kultu tego świętego. Z powodu żałoby odwołano wszelkie obchody. Żałoba potrwa trzy dni w całej Hiszpanii, a siedem dni w regionie Galicia. Jest to najtragiczniejszy wypadek kolejowy w Hiszpanii od 1944 roku.