Największą grupę wśród strajkujących podczas tzw. "Walk Out Wednesday" stanowią nauczyciele - według agencji Reutera jest ich 300 tys. Do protestu przyłączyło się również ok. 100 tys. urzędników z ponad 120 departamentów rządowych oraz dziesiątki tysięcy wykładowców akademickich i pracowników kolei. Tak szeroko zakrojona akcja nie miała miejsca na Wyspach od czasu sporu o płace w sektorze publicznym w 2011 r. - wówczas do protestu przyłączyło się ponad milion pracowników. Zamknięte szkoły w Wielkiej Brytanii W związku z protestem nauczycieli szacuje się, że większość szkół została zamknięta lub pracuje w ograniczonym wymiarze godzin. - Jeśli rząd czegoś z tym nie zrobi, to myślę, że częściej będziemy świadkami sytuacji takich, jak ta dzisiejsza. Potrzebujemy pieniędzy - stwierdził Mark Serwotka, sekretarz generalny związku PCS. Reuters wskazuje, że fala strajków przetacza się przez Wyspy od kilku miesięcy. Ma to związek z inflacją sięgającą ponad 10 proc. - to najwyższy poziom od czterech dekad. - Po latach brutalnych cięć płac, pielęgniarki, nauczyciele i miliony innych pracowników publicznych doświadczyły zdziesiątkowania standardu swojego życia i stają w obliczu jeszcze większej nędzy płacowej - powiedział agencji Reutera Paul Nowak, sekretarz generalny Kongresu Związków Zawodowych (TUC) - organizacji parasolowej związków, która koordynuje protesty. Nowak na czele protestów Ze strony TUC dowiadujemy się, że Paul Nowak ma mieszane pochodzenie - jest wnukiem imigrantów. "Jego dziadkowie przybyli do Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej odpowiednio z Polski i Chin, zanim osiedlili się i założyli rodziny w Liverpoolu" - czytamy. Nowak dołączył do organizacji w 2000 r. i przez lata piął się po szczeblach kariery. Swoją zawodową drogę zaczynał m.in. w centrum obsługi pasażera, call center oraz jako portier hotelowy. "Zanim został działaczem związkowym był zatrudniony na podstawie umów czasowych. Dokładnie rozumie niepewność w związku z brakiem stałej umowy" - podają przedstawiciele organizacji. Wśród zasług Nowaka wymieniono m.ni. rozwiązanie poważnych sporów w Royal Mail i British Airways. Podczas pandemii przyczynił się do poprawy wytycznych rządu dotyczących bezpieczeństwa pracowników. Rząd nie chce się ugiąć. "Ekonomicznie nierozsądne" Czy kolejna akcja TUC zakończy się sukcesem? Przedstawiciele rządu na ten moment zapewniają, że nie ugną się pod społeczną presją. Minister edukacji Gillian Keegan w wywiadzie dla BBC stwierdziła, że uleganie żądaniom dużych podwyżek płac tylko "podsyci inflację". - To, czego nie możemy zrobić, to podnieść płace jednej grupie i pogorszyć sytuację dla wszystkich innych. To nie jest ekonomicznie rozsądne - podsumowała.