Tragiczne wydarzenia rozegrały się w sobotni wieczór (12 października) w Chicago. 66-latek "z zmian krwią" - jak określiła to policja, zastrzelił pięciu sąsiadów. Pierwsze cztery ofiary przebywały w mieszkaniu, gdzie spożywały wspólny posiłek. Około 17.30 do lokalu wtargnął Krzysztof M. i zaczął strzelać. Cała czwórka zginęła na miejscu. Następnie mężczyzna wszedł do mieszkającej obok Polki - 53-letniej Jolanty i postrzelił ją w brzuch. Kiedy kobieta próbowała uciekać Krzysztof M. strzelił jej w tył głowy. 53-latka zmarła na miejscu. Następnie 66-latek wrócił do mieszkania, zostawił broń na stoliku, po czym wyszedł na ulicę i oddał się ręce przybyłej na miejsce policji. Funkcjonariuszom miał powiedzieć, że "najprawdopodobniej szukają jego". "Ja to zrobiłem" - poinformował. "Bez litości", "muszą za to zapłacić" W mieszkaniu 66-latka policjanci odkryli przyklejoną do drzwi notatkę w języku polskim o następującej treści: "Bez litości! Pamiętaj, że całe to g**no, które ci wyrządzili, zależy wyłącznie od ciebie, nie od nich! Muszą za to zapłacić!". Na innej kartce było napisane: "Jutro! Bez litości. Bez głupiego wahania się. Pamiętaj kim jesteś! Pamiętaj, co te śmiecie ci wyrządziły! Dość tego!". Funkcjonariusze odkryli wiele tego notatek o podobnej treści, które wskazywała na konflikt Krzysztofa M. z sąsiadami. Miesiąc temu policja została wezwana do budynku, gdy mężczyzna zaatakował jednego z synów sąsiadów. Wówczas nie został zatrzymany. Sąsiedzi określali 66-latka jako osobę "niestabilną emocjonalnie" i "upiorną". W trakcie rozprawy, sędzia John Lyke nie zgodził się na wypuszczenie oskarżonego za kaucją, nazywając go "diabłem na sterydach".