Po zakończeniu modłów w 74 miejscach w prowincji Idleb na północnym zachodzie Syrii, 300 km od Damaszku Syryjczycy wzięli udział w masowych protestach - podała AFP. Kilkadziesiąt tysięcy osób demonstrowało w Dumie, na przedmieściach stolicy. Pięciu żołnierzy zginęło w mieście Hims - podało w piątek Syryjskie Obserwatorium praw Człowieka. Po przybyciu misji obserwatorów Ligi Arabskiej Asad wycofał swe oddziały i czołgi z miast i wiosek prowincji Idleb. Siły bezpieczeństwa starają się mimo to nie dopuszczać do kontaktów między opozycją a protestującymi. Jednak - jak komentuje Reuters - obecność obserwatorów Ligi Arabskiej dodała sił i odwagi protestującym, choć na efektywność arabskiej misji Zachód patrzy raczej sceptycznie. Od 60 tys. do 70 tys. ludzi wzięło udział w największej od rozpoczęcia protestów antyrządowych demonstracji na przedmieściu Damaszku. Jej uczestnicy próbowali przedrzeć się do gmachu merostwa w Dumie, w którym właśnie przebywała grupa obserwatorów z ramienia Ligi Arabskiej. Próbę udaremniły siły bezpieczeństwa. Użyły granatów z gazem łzawiącym i bomb ogłuszających. Demonstranci odpowiedzieli kamieniami. Dowódca Wolnej Armii Syryjskiej złożonej z dezerterów, którzy przeszli na stronę opozycji, podpułkownik Riad al-Asad oświadczył w piątek, że wydał rozkaz powstrzymania wszelkich ataków, z wyjątkiem koniecznej obrony własnej, na siły rządowe do zakończenia pobytu misji arabskich obserwatorów. Asad powiedział, że jego siły rozmieszczone w różnych miastach prowadzą obserwację przestrzegania przez reżim syryjski zobowiązań podjętych wobec Ligi Arabskiej. Wolnej Armii Syryjskiej nie udało się jednak dotąd nawiązać kontaktu z obserwatorami. "Wygląda na to, że nie mają oni zbytniej swobody ruchów" - powiedział dziennikarzom podpułkownik Asad. Według Reutera przedstawiciele zagranicznych mediów nadal mają zakaz wjazdu do Syrii i wielu relacji z tamtejszych wydarzeń nie sposób zweryfikować. Sposób wykonywania misji przez obserwatorów z ramienia Ligi Arabskiej budzi w szeregach syryjskiej opozycji wiele wątpliwości. Sprawił to nie tylko brak kontaktów między obserwatorami a opozycją, lecz również czwartkowa deklaracja szefa arabskiej delegacji, sudańskiego generała Mustafy Dabiego, który po wizycie w mieście Hims, głównym ośrodku opozycji, określił sytuację w Syrii jako "uspokajającą". Syryjska opozycja niezwłocznie odpowiedziała na to zalewając internet filmami wideo i relacjami naocznych świadków krwawej przemocy stosowanej wobec demonstrantów przez siły bezpieczeństwa. Wśród śmiertelnych ofiar pokazywano dzieci. Rozmiary i bezwzględny charakter represji potwierdzają nieoficjalnie niektórzy członkowie misji obserwatorów. Zastrzegając sobie anonimowość, dystansują się od oświadczenia szefa misji. Gen. Mustafa Dabi, który stał na czele sudańskiego wywiadu wojskowego, jest człowiekiem zaufania prezydenta Sudanu Omara Baszira, oskarżonego o zbrodnie przeciwko ludzkości. Sam generał był świadkiem tego, jak syryjskie siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do tysięcy demonstrantów w pobliżu gmachu rządowego w Damaszku, gdzie w tym momencie przebywał. Według rzeczników opozycji, na których powołują się agencje, obecność obserwatorów raczej nasiliła przemoc, niż ją zmniejszyła. Ludzie próbują zbliżyć się do członków misji, aby opowiedzieć im o zbrodniach sił reżimowych. Siły bezpieczeństwa i wojsko reagują natychmiast, otwierając ogień do gromadzących się demonstrantów. Główny przywódca syryjskiej opozycji Burhan Ghaljun spotkał się w piątek w Kairze z sekretarzem generalnym Ligi Arabskiej Nabilem El-Arabim, aby prosić go o zmianę sposobu, w jaki obserwatorzy wypełniają swą misję. Delegacja, którą kieruje gen. Dabi nie powinna, według Ghaljuna, ograniczać się do biernego obserwowania sytuacji, lecz również domagać się od Baszara el-Asada wypełniania porozumienia zawartego z Ligą Arabską. Zgodnie z tymi ustaleniami Asad powinien wycofać swe siły zbrojne z ulic, uwolnić więźniów politycznych, zezwolić na wjazd do Syrii zagranicznych dziennikarzy i członków misji humanitarnych oraz rozpocząć dialog z opozycją. Jak dotąd porozumienie nie zostało wypełnione w żadnym punkcie - ocenił Ghaljun.