50-letni Saad al-Hilli zameldował się na polu namiotowym Village Camping Europa w Saint-Jorioz tydzień temu w sobotę. Wcześniej zrobił "spontaniczną rezerwację". Turystom, którzy obozowali w pobliżu, powiedział, że razem z rodziną planują zostać na kempingu tydzień. Jednak już w poniedziałek nagle się wymeldował i przeniósł na pole Solitaire du Lac, odległe zaledwie o kilkaset metrów. Podczas krótkiego pobytu na Village Camping Europa al-Hilli każdego dnia cztero lub pięciokrotnie opuszczał kemping, zostawiając jednak rodzinę na miejscu. Turyści Jan Janssen i Anne-Marie Souderman spędzili dwa dni obozując niedaleko brytyjskiej rodziny. - Brytyjczycy powiedzieli nam, że chcą zostać tydzień, ale wyjechali nagle po dwóch dniach. Codziennie ojciec wyjeżdżał cztery lub pięć razy. Za każdym razem nie było go od 20 do 30 minut. Na początku sądziliśmy, że jedzie do sklepu, ale potem wydało nam się dziwne, że robi to tak często - powiedział Janssen w rozmowie z "The Daily Telegraph". Mimo, że turyści nie zauważyli, by ktokolwiek odwiedzał Brytyjczyków, to jednak twierdzą, że na kempingu pojawiał się w ciągu tych dwóch dni "niezwykły" mężczyzna ubrany w elegancką kurtkę. Wyglądał "jakby pochodził z Bałkanów". Źródło bliskie francuskim śledczym zajmującym się tajemniczym morderstwem potwierdziło, że rodzina nagle zmieniła pole namiotowe i że urodzony w Iraku al-Hilli spotkał się z kilkoma osobami na terenie Francji w dniach poprzedzających masakrę. - Sprawdzamy te osoby, choć nie mamy jeszcze wszystkich nazwisk. Udało się już jednak dość precyzyjnie odtworzyć plan spotkań - powiedziało źródło w rozmowie z "The Daily Telegraph". Wczoraj brytyjska policja podała, że w domu w Anglii należącym do rodziny al-Hilli znaleziono "potencjalnie wybuchowe substancje". Ewakuowano okoliczne domy. Po kilku godzinach okazało się jednak, że znalezione substancje nie były niebezpieczne. Policja od trzech dni przeszukuje dom rodziny al-Hilli, znajdujący się ok. 40 km na południe od Londynu. Także w poniedziałek po raz trzeci francuscy żandarmi z pomocą brytyjskiej policji przesłuchali w Wielkiej Brytanii brata zamordowanego mężczyzny, Zaida. Śledczy chcą wyjaśnić szczegóły sporu finansowego między braćmi. Jest to jeden z tropów badanych w śledztwie dotyczącym zabójstw. Z tragedii, do której doszło 5 września, ocalały dwie dziewczynki. Siedmioletnia Zainab została ciężko ranna. Jej czteroletnia siostra Zeena nie doznała żadnych obrażeń. W niedzielę krewni zabrali ją do Anglii. Zainab zostanie przesłuchana w najbliższych dniach, jak tylko zgodę na to wydadzą lekarze. W niedzielę została wybudzona ze śpiączki farmakologicznej w szpitalu w Tuluzie. Wciąż przyjmuje środki uspokajające.