Z wcześniejszego bilansu wynikało, że zginęło 26 osób. Podawano też, że atak miał miejsce we wtorek. "Zabójcy chodzili z pokoju do pokoju, mordując jednego po drugim" - powiedział świadek Mohammed Awal, który nie ucierpiał w ataku. Dodał, że niektóre osoby zostały zastrzelone, a inne zabite maczetami. W stanie Adamawa, w którym leży Mubi, podobnie jak na północy Nigerii działają islamscy rebelianci. "Napastnicy wiedzieli, kogo mają zabić. Gdy wchodzili do środka, wzywali ofiary po nazwisku i zabijali je, gdy się przyznawały. Niektóre osoby zostawili w spokoju" - powiedział rzecznik stanowej policji Mohammed Ibrahim. Wyjaśnił, że w zeszłym tygodniu policja przeprowadziła rewizję w akademiku w ramach akcji wymierzonej w sektę Boko Haram. Podczas operacji zarekwirowano broń, w tym ręczny granatnik przeciwpancerny, kilkanaście bomb domowej roboty, noży i karabinów automatycznych. Zdaniem Ibrahima nie można wykluczyć, że za atakiem stali bojownicy z Boko Haram, którzy przeniknęli do środowiska studentów. W ostatnim czasie na bramie do żeńskiego akademika znaleziono ostrzeżenie, napisane najpewniej przez członków Boko Haram, w którym nakazali oni ewakuację szkoły - powiedział student Politechniki Federalnej Danjuma Aiso. Boko Haram ma swoje komórki w Adamawa i już wcześniej dokonywała tam zamachów na studentów - poinformował rzecznik krajowej agencji do spraw kryzysowych Yushua Shuaib. Dodał, że nie wiadomo jeszcze, ilu dokładnie jest zabitych i rannych. Źródła w siłach bezpieczeństwa i niektórzy świadkowie twierdzą, że ofiar śmiertelnych jest 40. Policja bada również, czy do zabójstw doszło w wyniku walki rywalizujących ugrupowań w związku z niedzielnymi wyborami do władz związku studentów - powiedział Shuaib. Według niego ataku mogli dokonać niezadowoleni z tych wyborów. To już kolejny atak wymierzony w studentów w ostatnich dniach. W sobotę trzech studentów zostało zabitych w pobliżu kampusu w mieście Maiduguri na północnym wschodzie kraju. Sekta Boko Haram uważana jest za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa w Nigerii. Islamscy rebelianci, którzy dążą do utworzenia na północy kraju kalifatu, w którym ma obowiązywać islamskie prawo, oskarżani są o śmierć ponad tysiąca osób, od kiedy zintensyfikowali walkę w 2010 r. W poniedziałek rzekomy przywódca Boko Haram umieścił w internecie nagranie, w którym zapewniał, że organizacja będzie kontynuowała walkę. Wykluczył możliwość przeprowadzenia rozmów pokojowych z rządem, jeśli kontynuowane będą operacje wymierzone w członków sekty.