"Wspaniała rodzina i przyjaciele z Utah trafili pomiędzy dwa kartele, które ostrzeliwały się wzajemnie, i w rezultacie wielu wspaniałych Amerykanów zostało zabitych, z małymi dziećmi włącznie, a niektórzy zaginęli" - napisał prezydent. W następnym tweecie dodał: "Jeśli Meksyk potrzebuje pomocy lub poprosi o nią, to USA stoją w gotowości (...). Wspaniały Prezydent Meksyku zrobił z tego ważną kwestię, ale kartele stały się tak wielkie i silne, że czasem potrzeba armii, by pokonać armię!". "Dla Meksyku to czas, by z pomocą USA wszcząć WOJNĘ z kartelami i zetrzeć je z powierzchni ziemi. Czekamy tylko na telefon prezydenta!" - kontynuował Trump. Prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador poinformował podczas konferencji prasowej, że ma zamiar rozmawiać z Trumpem o pomocy, ponieważ "wszelka współpraca będzie konieczna". Wpływowy republikański senator Mitt Romney, który jest mormonem, a jego ojciec urodził się we wspólnocie mormońskiej w Meksyku, potępił na Twitterze "potworne ataki" i wezwał USA do podjęcia współpracy z władzami Meksyku, aby "sprawcy tej bezmyślnej agresji zostali rozliczeni". Niektóre ofiary spłonęły żywcem W masakrze amerykańskiej mormońskiej społeczności zginęło co najmniej dziewięć osób: trzy kobiety i sześcioro dzieci. Jedna dziewczynka uciekła do lasu i zaginęła. Pięcioro dzieci, z których jedno zostało postrzelone, zdołało uciec i dotrzeć do domu. Według lokalnych mediów ofiary należały do rodziny LeBaron, powiązanej ze społecznością mormonów, których przodkowie osiedlili się w północnym Meksyku pod koniec XIX wieku, uciekając z USA przed prześladowaniami ze względu na ich tradycje, m.in. poligamię - pisze AFP. Wielu mormonów w Meksyku posiada podwójne obywatelstwo meksykańskie i amerykańskie. Lokalny aktywista i krewny zamordowanych Julian LeBaron opisał wydarzenie jako "masakrę" i dodał, że niektóre ofiary spłonęły żywcem. Poinformował, że jego kuzynka jechała na lotnisko, kiedy została zaatakowana i zastrzelona w swoim samochodzie razem z czworgiem dzieci na obszarze, w którym działają przemytnicy narkotyków i "wszelkiego rodzaju bandyci" - pisze AFP. LeBaron dodał, że jego bliscy odnaleźli spalony samochód, w którym były zwłoki. Po kilku godzinach odnaleziono kolejne dwa samochody, w których były ciała dwóch kobiet i dwojga dzieci. Do zdarzenia doszło w poniedziałek między stanami Chihuahua i Sonora przy granicy z USA. Lokalne władze wydały w poniedziałek wspólne oświadczenie, w którym poinformowano o wszczęciu dochodzenia w sprawie; dodano, że niektóre osoby uznano za zabite, a niektóre za zaginione. Na miejsce oddelegowano dodatkowe siły bezpieczeństwa. AFP podała, że brat Juliana LeBarona, Benjamin, który był założycielem grupy walczącej z przestępczością SOS Chihuahua, został zamordowany w 2009 roku.