- Według mnie to nie musiał być dobry pilot, dlatego, że on nie potrzebuje znać procedur wszelkich jeżeli chodzi o lot, kontynuacje lotu itd. On nie potrzebuje znać techniki startu, lądowania - to są dwie najbardziej niebezpieczne fazy lotu. Najwięcej wypadków jest przy lądowaniu. On musi pilotować już samolot porwany w powietrzu i w powietrzu kontynuować lot. Ja na miejscu wszelkich służb zainteresowałbym się jednym, kto był szkolony, z jakich krajów na symulatorach lotu. Jak nasi piloci przechodzili z Iłów-62 na Boeingi, to przechodzili około 90 godzin nauki na symulatorach lotów w Stanach. Potem to się kończyło 3-godzinnym lotem, który był dużo prostszy niż loty na symulatorach. Czyli wyszkolenie na symulatorach dawałoby bardzo dobre przygotowanie pilotowi do kontynuowania - powiedział Jerzy Marynak.