W połowie listopada w kieleckiej sortowni odzieży znaleziono zwłoki noworodka. Ubrania przyjechały do Kielc z niemieckiego Duisburga w Zagłębiu Ruhry. Tam najprawdopodobniej zostały wrzucone do pojemnika z odzieżą. Tymczasem w Duisburgu doszło do kolejnego makabrycznego odkrycia. W nocy z soboty (1 grudnia) na niedzielę w mieszkaniu 35-letniej kobiety policja znalazła zwłoki dziewczynki. Były zawinięte w prześcieradło i plastikowe torby. W mieszkaniu funkcjonariusze znaleźli jeszcze zakrwawione prześcieradła. Jak poinformowała prokuratura w Duisburgu, kobieta była pod pieczą miejscowego urzędu ds. dzieci i młodzieży - Jugendamtu. 35-latka trafiła do aresztu. Związek z noworodkiem z Kielc? Kobieta przyznała się do urodzenia dziecka, którego zwłoki znaleziono w jej mieszkaniu, zaprzecza jednak, by miała jakikolwiek związek z noworodkiem z Kielc. Dalszych szczegółów tragicznego wydarzenia, m.in. informacji na temat daty urodzenia dziecka, ma dostarczyć sekcja zwłok. Policja przeszukała mieszkanie w Duisburgu po informacjach uzyskanych od osób, które znały 35-letnią kobietę. Śledztwo toczy się we współpracy z prokuraturą w Kielcach. To tam w sortowni 17 listopada znaleziono zwłoki noworodka z Niemiec. Według dotychczasowych ustaleń martwe dziecko - któremu śledczy nadali imię Mia - zostało wrzucone do pojemnika z odzieżą w Duisburgu między 31 października a 8 listopada. Konieczne badanie DNA Sekcja zwłok pierwszego znalezionego dziecka wykazała, że Mia urodziła się żywa i samodzielnie oddychała - potwierdził rzecznik prokuratury w Kielcach Daniel Prokopowicz. Szczegółowe wyniki znane będą za kilka tygodni - dodał. Zrekonstruowana przez zespół dochodzeniowy trasa przejazdu transportu z odzieżą wykazała, że po wyruszeniu w trasę w Duisburgu pojazd nie był już otwierany. Teraz śledczy chcą ustalić, czy martwe dziewczynki były bliźniaczkami. Pewności ma dostarczyć badanie DNA znalezionych w Polsce zwłok. Prokuratura w Duisburgu ma nadzieję, że tkanka niezbędna do przeprowadzenia testów jeszcze w tym tygodniu zostanie dostarczona z Polski. dpa/dom, Redakcja Polska Deutsche Welle