Gdy w roku 2005 tuż przed konklawe przyjechałem do Martkl nad Innem, mało kto słyszał o tej miejscowości. Mój cel wizyty był jeden - dowiedzieć się, czy mieszkańcy miasteczka wierzą w to, że kardynał Ratzinger ma szanse, by zostać papieżem. Wtedy wszyscy tylko się uśmiechali i mówili, że to raczej niemożliwe, by Niemiec stanął na czele Kościoła katolickiego. Jedynie ówczesny burmistrz Hubert Gschwendtner otwarcie opowiadał, że jego zdaniem w najbliższych dniach zostaniemy zaskoczeni. Zaczął nawet snuć marketingowe plany. Zapewniał mnie, że jeżeli kardynał Ratzinger zostanie papieżem, powstanie tu muzeum, centrum informacji turystycznej i papieski szlak. I można powiedzieć, że miał nosa, bo choć Benedykt XVI spędził tu zaledwie pierwsze trzy lata swojego życia i był bardziej związany z takimi miejscowościami jak Tittmoning czy Traunstein, w których spędził dzieciństwo i chodził do szkoły, to dziś wszyscy kojarząc papieża z Bawarią, mówią o Marktl nad Innem. Marktl nad Innem. Miasto narodzin przyszłego papieża Droga do otwarcia muzeum w domu, w którym urodził się Benedykt XVI, była trudna i kręta, bo nieruchomość należała do prywatnego właściciela, który kategorycznie sprzeciwiał się wydzierżawieniu pomieszczeń gminie. Dopiero gdy zdecydował się na sprzedaż, a dom kupiła jedna z fundacji wspierana przez tutejszą diecezję, powstało tu muzeum poświęcone papieżowi. W okolicach zaczęły powstawać pensjonaty, a w kawiarniach i gospodach pojawiało się coraz więcej przyjezdnych. Determinacja byłego już burmistrza była ogromna. Ściągał do muzeum kolejne pamiątki. Przekonał nawet Lufthansę do tego, by samolot, którym papież wracał do Watykanu z pielgrzymki w Niemczech, przeleciał nad Marktl nad Innem. Mało tego, niemieckie linie lotnicze przekazały muzeum fotel lotniczy, na którym siedział Benedykt XVI. Marketingowa strategia dała efekty, była niczym majstersztyk. Międzynarodowe media po śmierci przyjechały tutaj, a nie do miejscowości, z którymi emerytowany papież był bardziej związany i z którymi łączył jakiekolwiek wspomnienia, bo trudno mieć żywe wspomnienia w wieku dwóch-trzech lat. Szczególne miejsce w sercach mieszkańców Benedykt XVI niewątpliwie był dla mieszkańców Marktl nad Innem szczególną i lubianą osobą. Chętnie przyjmował stąd pielgrzymki, nawet gdy podupadał już na zdrowiu. Ostatni raz z grupą wiernych spotkał się w kwietniu ubiegłego roku. Trzy dni po śmierci papieża przed domem rodzinnym gromadzą się ludzie, by wspominać papieża. To nie są jakieś tłumy, ale w ciągu dnia zawsze ktoś tu jest. - Dla mieszkańców Marktl nad Innem papież zawsze był ważną osobą, szczególnie w latach swojego pontyfikatu. Gdy zdecydował się odejść na emeryturę, panowała tutaj taka atmosfera, jakby to powiedzieć, pożegnania na raty. Choć musze przyznać, że nie zapominaliśmy o nim. Gdy papież obchodził 95 urodziny, wszyscy tu świętowali - wspomina Monika Kleiner, lokalna dziennikarka. - Na ulicach widać było grupy bawarskich strzelców, których papież bardzo lubił, bo zawsze pielęgnowali lokalne tradycje - dodaje. "Nasz papież". Tak żegnają Benedykta XVI W organizację uroczystości żałobnych zaangażował się przede wszystkim ksiądz tutejszej parafii, dyrektor muzeum papieża Benedykta XVI - dr Franz Haringer. - Benedykta XVI wspominaliśmy już w sobotę, modląc się za niego podczas mszy świętej. W niedzielę odprawiony został tradycyjny różaniec za naszego papieża. Na pewno mieszkańcy będą oglądali uroczystości pogrzebowe, a ja z naszym biskupem wybieram się do Rzymu. Po naszym powrocie po jakimś czasie zaplanujemy jeszcze jedną uroczystą mszę - relacjonuje. Na uroczystości pogrzebowe do Watykanu chce się wybrać kilkunastu mieszkańców Martkl nad Innem. Ale delegacja z Bawarii będzie zdecydowanie większa, bo swój przyjazd zapowiedziały grupy wiernych z kilkunastu bawarskich miejscowości, którzy regularnie wyjeżdżali na pielgrzymki do Watykanu.