Niemiec pełnił już funkcję szefa europarlamentu od stycznia 2012 roku, gdy objął stanowisko po Jerzym Buzku. W czasie kampanii wyborczej do PE Schulz był kandydatem europejskich socjalistów na szefa KE, ale musiał ustąpić Jean-Claude'owi Junckerowi, kandydatowi centroprawicy, która wygrała majowe eurowybory. Schulz miał też nadzieję na to, że zostanie wiceprzewodniczącym KE z ważną teką gospodarczą, jednak takiego rozwiązania nie poparli rządzący w Niemczech chadecy kanclerz Angeli Merkel. Jego credo to dążenie do równowagi między trzema unijnymi instytucjami: PE, Radą Europejską i Komisją Europejską. Francuski dziennik "Le Figaro" pisał, że podczas poprzednich 2,5-letnich rządów w europarlamencie zyskał tam sympatię za konsekwentną walkę o pełne wykorzystanie prerogatyw przewidzianych w traktacie z Lizbony. W pełni było to widać podczas negocjacji nad budżetem 2014-2020 przedłużających się w wyniku twardego oporu eurodeputowanych. Jako przewodniczący był wobec swojej instytucji zawsze lojalny, a stanowisko piastował odpowiedzialnie, z godnością i humorem. Zasiada w PE nieprzerwanie od 1994 roku Urodził się w pobliżu Akwizgranu, najbardziej europejskiego regionu Niemiec leżącego przy granicy z Belgią i Holandią. Chciał zostać piłkarzem, ale karierę uniemożliwiła mu poważna kontuzja. Przymusową rezygnację z piłki przypłacił problemem alkoholowym, z którym szybko dał sobie radę. Nie zrobił matury, ale dzięki miłości do literatury udało mu się znaleźć pracę w wydawnictwach i księgarniach. W 1982 roku otworzył własną księgarnię w Wuerselen, 40-tysięcznym miasteczku w Nadrenii-Północnej Westfalii. Ma doświadczenie w pracy partyjnej - do młodzieżówki SPD wstąpił w wieku 19 lat, jako 29-latek został radnym z ramienia partii, a trzy lata później - najmłodszym burmistrzem w historii Wuerselen. 58-letni Schulz to doświadczony europoseł - zasiada w PE nieprzerwanie od 1994 r. Ale Europa, w tym rodzime Niemcy, usłyszały o nim naprawdę dopiero w 2003 r., za włoskiej prezydencji w UE, gdy ówczesny premier Silvio Berlusconi w reakcji na jedną z ostrych krytyk Schulza powiedział na europarlamentarnym forum, że ten ówczesny szeregowy eurodeputowany byłby idealnym kandydatem do zagrania roli kapo we włoskim filmie. Ta powszechnie krytykowana wypowiedź włoskiego szefa rządu spowodowała kryzys w stosunkach włosko-niemieckich, ale paradoksalnie przyczyniła się do wzrostu popularności Schulza we frakcji socjaldemokratów. Rok po starciu z Berlusconim Schulz został przewodniczącym frakcji i funkcję tę pełnił do początku 2012 r. Potrafił - kiedy trzeba, twardą ręką - zapanować nad różnorodnymi nurtami i interesami w tej drugiej co do wielkości grupie europarlamentarnej. Pomocna mu była biegła znajomość francuskiego i angielskiego oraz doświadczenie w pracy partyjnej. Utrudnienie stanowił czasem niewyparzony język. - Nie jest łatwo z nim pracować - mówił wówczas jeden z europejskich urzędników. Wbrew obawom, krytykowany przez niektórych wybuchowy charakter Schulza zupełnie nie był widoczny podczas pełnienia przez niego funkcji szefa PE. Zaś jeden z jego najbliższych współpracowników mówił o doskonałej organizacji pracy i atmosferze panującej w gabinecie przewodniczącego. "Ma głowę Lenina, zaś mówi jak Hitler" W Polsce Schulz jest pamiętany z ostrej, konsekwentnej krytyki rządu PiS. Wzywał do jego izolacji w UE po sprzeciwie wobec ustanowienia Europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci, a także wypowiedzi ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego deklarującego się jako zwolennik tej kary. - Mam nadzieję, że polski naród jest na tyle mądry, że szybko odeśle ten rząd do domu - oświadczył niemiecki polityk podczas debaty w PE. Prawica ma mu za złe ten język i nieprzejednaną krytykę nacjonalizmu, prawicowego ekstremizmu w różnych krajach oraz zdecydowaną obronę lewicowych ideałów. Były lider francuskiego Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen powiedział o nim kiedyś, że "ma głowę Lenina, zaś mówi jak Hitler" - bowiem to m.in. zabiegi Schulza sprawiły, że ten francuski nacjonalista nie zainaugurował jako dziekan pierwszej po wyborach sesji PE w lipcu 2009 r. W Polsce część polityków prawicy ma za złe Schulzowi zażyłe stosunki z dawnym partyjnym liderem i byłym kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem, m.in. za jego udział w realizacji Gazociągu Północnego. Inny - po scysji z Berlusconim - głośny atak słowny na Schulza miał miejsce w PE w listopadzie 2010 r., kiedy to brytyjski eurosceptyczny poseł został wyrzucony z sali plenarnej za nazwanie niemieckiego lidera frakcji "faszystą" i rzucenie pod jego adresem hitlerowskiego hasła "jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz". Szefowie głównych frakcji PE we wspólnym oświadczeniu stanęli wówczas solidarnie w obronie Schulza.