Nacjonalistyczne marsze w dniu niepodległości na Litwie należą już do tradycji. Jednak po raz pierwszy w niedzielę w Wilnie odbył się też alternatywny pochód zorganizowany przez znanych działaczy społecznych i przedstawicieli świata kultury. Wzięło w nim udział kilkaset osób. "Konieczne jest głośne zademonstrowanie, że nie wszystko, co się mówi i deklaruje podczas nacjonalistycznych marszów, jest do przyjęcia w wolnym, demokratycznym społeczeństwie obywatelskim" - powiedział czołowy litewski solista operowy Vytautas Juozapaitis. Już wcześniej minister spraw zagranicznych Litwy Audronius Ażubalis apelował do uczestników marszów organizowanych podczas świąt państwowych o odrzucenie radykalizmu. W jego ocenie powinni oni uświadomić sobie, że miłość do ojczyzny nie oznacza nacjonalizmu i nienawiści wobec innych narodów oraz że święta państwowe są dla wszystkich obywateli Litwy, niezależnie od ich poglądów i narodowości. Z sondażu instytutu Spinter Tyrimai, który w niedzielę ukazał się na portalu Delfi, wynika, że 13,3 proc. badanych popiera marsze nacjonalistycznej młodzieży, podczas gdy 44,4 proc. respondentów potępia je i wyraża przekonanie, że przynoszą one wstyd Litwie. 11 marca 1990 roku Rada Najwyższa Republiki Litewskiej proklamowała akt "O przywróceniu niepodległości państwa litewskiego". Litwa była pierwszą republiką Związku Radzieckiego, która ogłosiła niepodległość. Wśród sygnatariuszy Aktu Niepodległości byli również trzej litewscy Polacy: Czesław Okińczyc, Zbigniew Balcewicz i Medard Czobot. Z okazji rocznicy przywrócenia niepodległości w niedzielę w litewskim parlamencie odbyło się uroczyste posiedzenie. W południe czasu miejscowego na placu przed Sejmem tradycyjnie odbyła się ceremonia podniesienia flag trzech państw bałtyckich.