Frekwencja wyborcza wyniosła 45 proc. - poinformował szef marokańskiego MSW Taib Szerkawi. "Dane, którymi dysponujemy pozwalają nam sądzić, że zyskaliśmy ponad sto miejsc" - powiedział w sobotę szef parlamentarnej grupy PJD Lahcen Daodi. "To zwrot historyczny" - mówią zwolennicy partii. Umiarkowanie islamska PJD jest główną opozycyjną partią w ustępującym parlamencie (z 47 deputowanymi na 395). "Na podstawie raportów składanych przez naszych przedstawicieli w lokalach wyborczych w całym kraju, to my jesteśmy ich zwycięzcami. Wygraliśmy w Rabacie, Casablance, Tangerze, Kenitrze, Sale, Bani Mallal i Sidi Ifni, by wymienić tylko kilka miast" - powiedział Reuterowi Daodi. Przedstawiciele władz nie byli w stanie od razu potwierdzić tej informacji. Ostateczne wyniki wyborów, w których startowało 31 partii politycznych, zostaną ogłoszone w niedzielę po południu. Uprawnionych do głosowania było około 13,5 mln Marokańczyków na 32 miliony mieszkańców kraju. Wybory zostały przyspieszone o 10 miesięcy, ponieważ król chce jak najszybszego utworzenia nowego rządu, który wdrożyłby reformy zaaprobowane 1 lipca w ogólnonarodowym referendum. W ten sposób władca Maroka zamierza zapobiec groźbie protestów, które w ostatnich miesiącach wstrząsnęły sąsiednimi krajami arabskimi. Ponad 30 partii politycznych, reprezentowanych przez 7100 kandydatów uczestniczyło w wyborach do izby Reprezentantów, czyli niższej izby marokańskiego parlamentu. Przed wyborami obserwatorzy sceny politycznej zwracali uwagę, że szczególnie istotny będzie rezultat, jaki uzyskają umiarkowani islamiści i frekwencja, która jest testem dla reform konstytucyjnych proponowanych przez króla Mohammeda VI.